Zatrzymana historia w Dallas - 22.11.1963 rok.

Posted: poniedziałek, 28 października 2013 by Anonimowy in
2

I. Prolog
Kraj umiera, kiedy umierają jego przywódcy. Na jakiś czas sparaliżowany zostaje system rządów który wybierają obywatele przede wszystkim dla poprawienia ich jakości życia w danym państwie. Historia dała nam wiele przykładów takich tragedii, kiedy ludzie tracili swoich mężów stanu którzy jednocześnie byli ojcami władzy.

Spędzając kilkanaście miesięcy nad sprawą która kompletnie dla mnie była innym światem, odległą historią, zrozumiałem jakim wielkim znaczeniem dla kraju, dla obywateli jest tragedia narodowa która w 1963 roku stała się Stanów Zjednoczonych publiczną egzekucją. Biłem się z myślami związanymi ze Smoleńskiem, chciałem porównać ogrom bólu i cierpienia tych dwóch wydarzeń które na przestrzeni lat wstrząsnęły światem i jeszcze długo nie pozwolą nam wymazać tego z przeszłości a tym bardziej z umysłów każdego pokolenia które było w to zaangażowane nawet w sposób fizyczny. Nie musiałem tego robić, nie musiałem zarywać dni, godzin, marnować swojego czasu tylko po to żeby napisać na kartce papieru to co chodziło mi po głowie od kilku lat. Wystarczyło obejrzeć film nakręcony 22 listopada 1963 roku na trasie przejazdu i równocześnie zapoznać się z raportem Komisji Warrena ogłoszonym rok po tych wydarzeniach i człowiek dążący do prawdy, zrozumiał jak bardzo okłamywano społeczeństwo Amerykańskie, świat i dlaczego jeszcze po blisko 50 latach nikt jasno nie postawił tezy co takiego naprawdę się wydarzyło.

Państwo nie może być bezkarne i bezduszne bo wtedy przestaje być państwem swoich obywateli. Taki był właśnie PRL. My, Polacy byliśmy zmuszeni do życia pod dyktando. Stawaliśmy się marionetkami rządu komunistycznego który polecenia wydawał z innego kraju. Obywatele byli sterowani przez system którego nie chcieli, nie zgadzali się. To byławłaśnie przyczyna wystąpień, buntów, strajków czy manifestacji okupionej krwią jaką przelewali ludzie za ojczyznę. I ginęli za prawdę. 50 lat temu w Ameryce ludzie także ginęli za prawdę. Bo jak to jest, kiedy kilkunastu świadków publicznego mordu ginie przypadkowo w wypadkach, umiera na choroby nowotworowe których nigdy wcześniej nie wykrywa się w ich organizmach. Tacy ludzie giną za prawdę którą noszą w sobie. Świadkowie tamtych czasów którzy ponosili śmierć w absurdalnych sytuacjach podjęli ryzyko dojścia do sprawiedliwości. Ale kiedy o tego typu sprawiedliwości decydują rządzący, obywatele nie zawsze stają się silni lub po prostu mający jakąkolwiek możliwość stawienia czoła kłamstwu.

Sprawa zabójstwa Johna Fitzgeralda Kennedy’ego stała się dla świata dowodem, jak słabe może być państwo dla którego podziały, własna polityka są najważniejsze. To o czym przeczytacie w dalszej części wyszło samo z siebie. Rodziło się to w mojej głowie przez wiele miesięcy. Chciałbym choć trochę zbliżyć się do prawdy, choć przyznam, że w pewnym momencie ogrom tych wydarzeń, zeznań świadków, zdjęć czy też sprzecznych wydarzeń po prostu mnie przerastał. Prawda jest najważniejszą rzeczą na świecie i wespół z tą prawdą powinniśmy trwać w przekonaniu, iż tajemnice, spiski, kłamstwa doprowadzą nas w przyszłości do wielu podobnych tragedii które będą przykładem jak słabe może być państwo w którym obywatele odgrywają pośrednią rolę obserwatorów.

II. JFK – Droga do wielkiej polityki
Kiedy jednak chcemy przeanalizować to co działo się 22 listopada 1963 roku w Dallas, musimy cofnąć się o kilka lat. Polityka jaką prowadził Kennedy, jego dążenia do lepszego świata, stały się dla Amerykanów nową formą wiary w młodego, mało znanego kongresmena a następnie senatora z lat 1947 – 1960 ze stanu Massachusetts. Moim zdaniem, chyba jednak rok 1956 był dla niego przełomowy. Wtedy to ponad 40 milionów Amerykanów oglądało gratulacje jakie składał Estesowi Kefauverowi który uzyskuje nominację na wiceprezydenta. Działo się to podczas konwencji Partii Demokratycznej. Wtedy JFK zrozumiał jak wielką moc ma telewizja i to co obywatele widzą na własne oczy. W polityce liczą się gesty, ruchy, mimika, charyzma czy pewność siebie. Nie ma miejsca na strach. Nie ma miejsca na porażki, ale te mimo wszystko w demokracji i tak są nie uniknione.
Tamtego wieczoru ten młody kongresmen stał się jednym z najpopularniejszych polityków w kraju. Wtedy w dobie bumu telewizyjnego w USA ludzie mogli śledzić na własne oczy ruchy polityczne tych których popierali. Kennedy miał to wszystko wykorzystać 26 września 1960 roku podczas pierwszej telewizyjnej debaty prezydenckiej…

Wracając jednak do samej osoby JFK warto wspomnieć że ten przełom ery wizualnej nie dla każdego obywatela stawiał tego polityka w jasnym, klarownym świetle. Był katolikiem. A od lat 30. XX wieku prawdziwi patrioci, nie tylko spod znaku Ku Klux Klan, uważali że to właśnie katolicy stanowią takie samo zagrożenie dla zdrowego, protestanckiego społeczeństwa jak żydzi. Było bodziec który pchał Kennedy’ego do jeszcze większej walki o swoje przekonania. Wiedział, że musi starać się bardziej niż inni kandydaci ze względu na swoją „odmienność” religijną. W zabiegach o względu elektoratu, ochoczo pomagali mu bracia – Robert „Bobby” Kennedy – rozpoczynający karierę prawnika w Departamencie Sprawiedliwości i Edward.
13 lipca 1960 roku, Kennedy zostaje oficjalnie mianowany kandydatem na prezydenta z ramienia partii Demokratycznej. Po drugiej stronie barykady w boju o Biały Dom stanął Richard Nixon. Obaj politycy wiedzieli jak duży wpływ będą miały te wybory na dalsze losy Ameryki.

26 września 1960 roku, telewizja WBBM-TV. Prosta scena, dwie mównice a tuż obok nich siedzący dwaj kandydaci. Walter Shapro z „Politics Daily” słusznie zauważył wtedy, że po raz pierwszy w kampanii prezydenckiej, nie istotne było to jak kandydat mówi i przede wszystkim co mówi. Zaczęło liczyć się to jak kandydat wygląda. Telewidzowie mogli śledzić każdy ruch, gest, każde słowo…
W trakcie tej debaty Kennedy jasno stwierdził, że nie istnieje gotowa recepta na prezydenturę bo zawsze należy oczekiwać zdarzeń nieoczekiwanych. I patrząc dzisiaj na na czasy jego rządów – miał rację. Na porażkę Nixona w tej debacie wpłynęły jego różnego rodzaju błędy wizerunkowe. I pomimo prowadzenia w sondażach jeszcze przed tą debatą, już po niej stracił w oczach Amerykanów na swojej „prawdziwości” . Ciekawym faktem może być także to, że odbiorcy przysłuchujący się debacie w radiu, przekonani byli o wygranej właśnie Nixona. Wyborcy wizualni – jak można to tak trafnie określić mieli jednak lepszy wgląd w to co działo się tamtego wieczoru. Warto zauważyć, że w tej debacie odbyły się jeszcze trzy kolejne. Także telewizyjne. Najważniejsza i kluczowa dla całych wyborów okazała się jednak ta pierwsza.

Wybory w 1960 roku miały doniosłe znacznie nie tylko dla samych Amerykanów ale także i dla całego świata który stawał do globalnego konfliktu nuklearnego. Wszystkie oczy
skierowane były na kandydata który mógłby sprostać i dorównać Związkowi Radzieckiemu w wyścigu zbrojeń, ale także powoli łagodzić tą kurtynę która zniewalała ludzi a która była po prostu – komunizmem.

Co takiego jednak przemawiało za tym, że to właśnie Kennedy mógł zostać 35 prezydentem USA? Przede wszystkim wyróżniała go młodość, znakomity wygląd oraz jasne i otwarte poglądy. Ludzie żyjący wtedy w strachu przed wielką wojną potrzebowali świeżego polityka który otworzy im oczy i poprowadzi ich przez lata niepewności i strachu.
Właśnie dlatego lata 60 w Stanach Zjednoczonych to czas wielkich przemian, również na tle rasowym. JFK sprzeciwiał się w swoich poglądach jakiejkolwiek dyskryminacji rasowej co wywoływało furię rasistów w południowej części kraju. W tej sprawie przepaść między południem a północą równoczesna z konfliktem za czasów wojny secesyjnej.

Głównymi tematami w kampanii JFK stały się odwaga i charakter. Wielokrotnie w swoich przemówieniach nawiązywał do swojej służby w oddziałach Marines w czasie wojny na Pacyfiku. Wyborcy mieli świadomość, że mają do czynienia człowiekiem który uosabiał w sobie syna narodu walcząc w obronie ojczyzny oraz wykształconego, silnego polityka, absolwenta Uniwersytetu Harvarda pochodzącego z zamożnej rodziny. Myślę, że jego ukształtowanie społeczne, miało także wpływ na wynik wyborów w 1960 roku.

Jeszcze za czasów prezydentury Eisenhowera, w sąsiedztwie Stanów Zjednoczonych, do głosu w świecie politycznym zaczęła dochodzić niewielka wysepka – Kuba. W wyniku rewolucji która miała miejsce w latach 1956-1959 do władzy dochodzi Fidel Castro, sceptycznie nastawiony do swojego wielkiego sąsiada jakim było USA, natomiast przychylnie i otwarcie wspierający politykę rządów Nikity Chruszczowa. Sprawa Kuby miała także wpływ na obu kandydatów startujących w wyborach w 1960 roku. Polityka zagraniczna wobec Kuby była dla władz jednym z problemów.  Sam Castro stał się niewygodny poprzez swoje poglądy i brak wyrażenia jakiejkolwiek kooperacji z USA. W październiku 1960 sztab wyborczy Kennedy’ego wydał oświadczenie nawołujące do wsparcia kubańskich bojowników o wolność. Według bliskiego doradcy JFK, Arthura Schlesingera posunięcie to uczynione w przeddzień debaty telewizyjnej w sprawie polityki zagranicznej USA było odpowiedzią na oskarżenie Nixona o tzw. miękkość wobec komunizmu i pełniło jedynie funkcję retoryki. Kennedy jednak nieświadomie ubiegł kandydata republikanów i zmusił go do zajęcia mniej popularnego i nieszczerego stanowiska w sprawie Kuby ale jednocześnie w pewnym sensie ograniczył sobie pole manewru w odniesieniu do przygotowywanej operacji CIA jaką miał otrzymać wkrótce po odchodzącym z urzędu prezydencie Eisenhowerze.

Wybory prezydenckie w 1960 roku ostatecznie wygrał Kennedy pokonując Nixona nie wielką różnicą głosów, co kontrkandydat uznał za fałszowanie wyników w przychylnych dla JFK okręgach wyborczych. Przewaga zwycięzcy nad kontrkandydatem wynosiła zaledwie 0,2% głosów czyli nieco ponad 100 tysięcy.

  ( Schemat oficjalnych wyników wyborów zawierających ilość głosów w mln oraz liczbę głosów w elektoracie )

 „Nie pytaj co Twój kraj może zrobić dla Ciebie, zapytaj co Ty możesz zrobić dla swojego Kraju.”

Dla każdego prezydenta przemówienie inauguracyjne jest jednym z najważniejszych w życiu. Kennedy przez całe tygodnie zbierał od swych przyjaciół i doradców pomysły. Sam spisał przemówienie w gronie wyłącznie kilku najbliższych współpracowników. Jego jedyną kopię przechowywała jego osobista sekretarka, która w nocy z 19 na 20 stycznia 1961 r. trzymała ją pod poduszką.

Sekretarka przynajmniej tę noc przespała. Jacqueline Kennedy też poszła spać wcześniej, bo przed północą. Kennedy zaś odwiedzał kolejno kilka przyjęć zorganizowanych w ekskluzywnych restauracjach i w pięknych, starych, kolonialnych domach eleganckiej dzielnicy Georgetown przez licznych przyjaciół Kennedy’ego – dziennikarzy, biznesmenów i sponsorów Partii Demokratycznych. Waszyngton był bowiem pełen podekscytowanych, szukających rozrywki ludzi. W mieście była wielka część śmietanki amerykańskiej rozrywki z Frankiem Sinatrą na czele. Sinatra ostro zaangażował się w kampanię wyborczą Kennedy’ego i na jego prośbę organizował w dniu inauguracji wielki koncert w Waszyngtonie ku czci nowego prezydenta.

Na koncercie obok Franka Sinatry zaśpiewali m.in. Ella Fitzgerald, Sidney Poitier i Nat King Cole. Ojciec Johna Kennedy’ego Joseph zapłacił gigantyczne pieniądze, by zarejestrować koncert w niezwykle wówczas rzadkiej, bo prawie jeszcze niespotykanej technologii wideo. Sinatra przez następne lata chętnie pokazywał film z tego koncertu przyjaciołom, choć przez swoje związki z mafią bardzo szybko po inauguracji Kennedy zerwał z nim znajomość. Do łóżka Kennedy położył się dobrze po 3 nad ranem, ale gdy agent Secret Service, czyli prezydenckiej ochrony obudził go przed 8 rano w piątek 20 stycznia, Kennedy był wypoczęty jak rzadko kiedy. Był w tak dobrym nastroju, że zdecydował się nawet ulec namowom żony i założył elegancki, wysoki kapelusz. Kennedy w ogóle nie znosił nakryć głowy i prawie nigdy ich nie nakładał.

Tuż po złożeniu przysięgi Kennedy wygłosił krótkie, bo zaledwie 13-minutowe przemówienie. Rzadko się zdarza, by takie wystąpienie od razu zyskało powszechne uznanie, ale tak było właśnie tym razem. To wtedy Kennedy wygłosił sławne słowa, które zdeterminowały kurs jego prezydentury: – Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, pytaj, co ty możesz zrobić
dla swojego kraju. Do dziś to przemówienie uważane jest za najlepsze przemówienie inauguracyjne w historii amerykańskiej prezydentury.

Jak dziś piszą historycy, to były ostatnie chwile niewinności Ameryki. Nigdy później Waszyngton nie był już miastem tak wielu szczęśliwych, optymistycznie patrzących w przyszłość ludzi. Na koniec jednego z bali ojciec Kennedy’ego, były ambasador USA w Wielkiej Brytanii Joseph Kennedy powiedział wychodzącym gościom:
„Poczekajcie, zobaczycie jaki bal inauguracyjny wyprawimy na drugą kadencję Johna za cztery lata!”

III. Inwazja w Zatoce Świń
Obejmując 20 stycznia 1961 roku urząd prezydenta, John Fitzgerald Kennedy musiał stawić czoło wielkiemu wyzwaniu jakie czekało na niego od pierwszy dni przeprowadzki do Białego Domu. Jeszcze wtedy nie miał pojęcia, że jego rządy będą upływały pod znakiem międzynarodowych kryzysów grożących wybuchem III wojny światowej. Można powiedzieć że struktura komunizmu do jakiej zaliczali się Nikita Chruszczow i Fidel Castro, nie traktowali poważnie młodego o wiele lat o nich nowego prezydenta potężnego kraju.
Chcąc jednak iść wolnymi krokami do tego tragicznego dnia 22 listopada 1963 r. musimy zacząć od początków prezydentury JFK. Od wzlotów i upadków. Jak się później okaże, będą miały one istotny wpływ na rozwój świata oraz na sam wizerunek „Jacka” .

Z perspektywy geograficznej Zatoka Świń do dzisiaj uchodzi za wybrzeże nizinne i zabagnione. Jest zatoką Morza Karaibskiego w centralno-zachodniej części południowego wybrzeża Kuby. Sam urok spokojnej okolicy traci już wtedy kiedy przypina się jej miano miejsca które stało się iskrą zapalną jednego z najważniejszych i niebezpiecznych konfliktów na świecie na przełomie lat 60 XX wieku.

Kiedy jednak chcemy cokolwiek powiedzieć o samej Kubie z tamtych lat lub tez o początkach
konfliktu z USA, musimy cofnąć się jeszcze do czasów prezydenta Dwighta Eisenhowera. Pierwsze plany jakichkolwiek zamysłów względem Kuby rodziły się już w głowie ówczesnego szefa CIA Allena Dullesa i miały one początkowo na celu prowadzenie sabotażu tamtejszych cukrowni u brzegów Morza Karaibskiego. Pomysł jednak nie przypadł do gustu Eisenhowerowi. W 1958 roku, wicedyrektorem ds. planów mianowany został Richard Bissell.
Oboje – wspólnie z Dulles’em, mieli opracować plan który spowoduje odsunięcie Fidela Castro od władzy.
Początkiem 1960 roku CIA przedstawiło prezydentowi ściśle tajny dokument o nazwie: „Program Tajnej Akcji Przeciwko Rządowi Castro”. Projekt ten został zaakceptowany przez tzw: „Grupę Specjalną” która była jednym z najtajniejszych ośrodków rządowych. 17 marca 1960 roku przedstawili plan prezydentowi składający się z czterech części:

1. Stworzenie odpowiedzialnego i jednolitego rządu kubańskiego na emigracji,
2. Potężna ofensywa propagandowa,
3. Stworzenie tajnej organizacji wywiadowczej i bojowej na Kubie będącej odpowiedzią na opozycje znajdujące się na uchodźstwie,
4. Stworzenie sił paramilitarnych poza Kubą przeznaczonych do przyszłej akcji partyzanckiej.

Eisehower oświadczył, że podobają mu się wszystkie cztery części, lecz szczególny nacisk kładł na pierwszy punkt czyli znalezienie możliwie wiernego i oddanego USA, przywódcy Kuby, znajdującego się na emigracji a który stworzyłby rząd możliwy do uznania przez Stany Zjednoczone.

Początkowo plan działania zakładał jedynie desant spadochroniarzy grupy rebeliantów która miała podjąć walkę partyzancką. Całość operacji planowano przeprowadzić w okresie od sześciu do ośmiu miesięcy. Obok tego czteropunktowego programu w marcu 1960 roku CIA rozpoczęła także próby uśmiercenia Castro poprzez różnorakie próby zamachów.  Dzisiaj trudno jednak określić czy Eisenhower wiedział o próbach zabójstwa kubańskiego przywódcy i czy w ogóle takie polecenie wyszło spod jego ręki.

Amerykanie przez lata knuli plany zgładzenia Castro. Gdyby do igrzysk olimpijskich wprowadzono dyscyplinę „przetrwanie prób zamachów” – El Commendante bez wątpienia wygrywałby każde złoto. Szacuje się bowiem że od początku jego dojścia do władzy tj. tuż po rewolucji kubańskiej – przeprowadzono ok. 638 prób uśmiercenia przywódcy Kuby. Takiej liczby doliczył się jego wieloletni szef ochrony, Fabian Escalante.

- 38 prób za prezydenta Dwighta Eisenhowera
- 42 za Johna Fitzgeralda Kennedy’ego
- 72 za Lyndona B. Johnsona
- 104 za Richarda Nixona
- 64 za Jimmy’ego Cartera
- 197 za Ronalda Reagana
- 16 za Georga Busha seniora
- 21 za Billa Clintona

Spiski i pomysły na uśmiercenie Castro były momentami tak szalone i niedorzeczne, że aż niemożliwe. CIA chciała wykorzystać trujące tabletki, toksyczne cygara, wybuchające małże czy zainfekowaną śmiertelnymi bakteriami, chusteczkę do nosa. Pomysłem bardzo bliskim powodzenia było podsunięcie kochanki do otoczenia Castro. Miała ona rozpuścić w jego kremie trujące tabletki. Później krem miała rozprowadzić na jego twarzy co spowodowałoby natychmiastowy paraliż i śmierć. Pigułki jednak roztopiły się jeszcze przed włożeniem ich do kremu. Wobec tak nieudolnych działań CIA, Richard Bissell zlecił zabójstwo Castro, mafii. Miały to być w szczególności te organizacje które w wyniku rewolucji straciły w Hawanie kasyna.
W październiku 1961 roku ogólnikowo przedstawiony plan zabicia Castro przy pomocy mafii zaaprobował szef CIA . Sprawy zamachu nie konsultowano jednak w obrębie Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego lub grupy specjalnej. Wywiad skontaktował się z byłym adiutantem Al Capone. Ten natomiast za pośrednictwem szefów mafii w Chicago –John’ego Rosselli i Momo Salvadore Giancana – uzyskał dostęp do byłego szefa syndykatu w Hawanie – Santosa Trafficante. Ci ludzie przyjęli kwotę 150 tys. Dolarów od CIA i już w styczniu 1962 r. podjęto pierwsze kroki.  Spreparowane przez wywiad pigułki zawierające jad kiełbasiany, zostały wysłane do zamachowca mającego otruć Castro. Ta akcja także spaliła na panewce gdyż według doniesień Rossellego jeden z zamachowców, stracił pracę a tym samym dostęp do przywódcy Kuby. Pojawiały się oczywiście podejrzenia, że ludzie z mafii oszukwiali CIA. Sugerowano nawet że Trafficante był informatorem opłacanym przez rząd kubański.
Dopiero w 1987 roku udało się wyjaśnić wszystkie niepowodzenia związane z ówczesnymi, nieudanymi próbami zamachu. Otrzymano wtedy informacje od dwóch zbiegłych oficerów kubańskiego wywiadu i kontrwywiadu, że wtedy praktycznie wszyscy kubańscy agenci zwerbowani przez wywiad USA po rewolucji kubańskiej byli podstawieni oraz wykonywali rozkazy Fidela Castro. Część z realizowanych wówczas operacji musiała w tej sytuacji ulec dekonspiracji lub przebiegała po prostu pod kontrolą wywiadu kubańskiego.

Rozważając jednak krok po kroku to co działo się na przełomie lat 60 między Stanami Zjednoczonymi a Kubą, należy wspomnieć o samej akcji propagandowej.
Już za czasów prezydentury Kennedy’ego, na początku kwietnia 1961 roku Departament Stanu wydał „Białą Księgę” w sprawie Kuby. W publikacji podkreślano, że Castro zdradził własną rewolucję i wspólnie z innymi kubańskimi przywódcami wydał ją w ręce obcych mocarstw północnej części świata.
Ponadto nawoływano aby zerwał z międzynarodowym, komunistycznym ruchem, oznajmiając jednocześnie że w razie zignorowania tego wezwania, lud kubański będzie kontynuował walkę o wolną Kubę. Abstrakcyjnym pomysłem propagandowym było wystrzelenie fajerwerków z okrętu podwodnego u wybrzeży Kuby, które miały na niebie utworzyć figurę Jezusa, będącego znakiem, że Bóg nie lubi Fidela Castro.

28 stycznia odbyło się pierwsze spotkanie nowego rządu na czele z JFK. Poświęcone było ono planom CIA w sprawie Kuby. Prezydent polecił wówczas aby Departament Obrony zbadał stronę militarną koncepcji i już trzy dni później niewielka grupa specjalistów oddelegowanych przez połączony Komitet Szefów Sztabów zapoznała się z informacjami uzyskanymi przez CIA. Otrzymane materiały znane pod nazwą „Plan Trynidad” zakładały dokonanie desantu morskiego w okolicy miasta o tej samej nazwie. Akcja mająca się rozpocząć o świcie, obejmowała także zrzucenie na okoliczne wzgórza oddziałów spadochronowych. CIA przewidywała, że w opanowaniu Trynidadu pomoże dość silna w tym mieście opozycja. Rejon planowanej inwazji był bardzo dogodny do obrony, ponieważ od zachodu i południa otaczało go morze, od północy góry Escambrey a od wschodu rzeka Mamatu. Jedyne połączenie z resztą kraju, biegnące przez rzekę miało być zablokowane po wysadzeniu mostów. Kolejną zaletą były znajdujące się w pobliżu: lotnisko oraz port morski
„Casilda”, które umożliwiały szybkie przetransportowanie rządu emigracyjnego oraz dogodny przerzut broni. Równocześnie z rozpoczęciem desantu, bombowce miały zniszczyć na ziemi lotnictwo Fidela Castro by następnie bez przeszkód wspierać oddziały lądowe. Dalsze plany przewidywały że Stany Zjednoczone uznają prowizoryczny rząd w mieście Trynidad za oficjalne władze Kuby i po otrzymaniu odpowiedniej prośby udzielą mu pomocy „logistycznej” która nie obejmowałaby interwencji zbrojnej. Działania te miały być wstępem do ogólnonarodowego powstania, które wsparte zbuntowanym oddziałem armii rządowej, doprowadziłoby do obalenia Castro. W przypadku porażki wycofujące się oddziały mogły znaleźć schronienie w pobliskich górach i dołączyć do działających tam partyzantów. Po przeanalizowaniu planów, Połączony Komitet Szefów Sztabów wydał dość niejednoznaczną ocenę. Zgodnie z nią sukces operacji zależał od wybuchu na wyspie powstania lub od wsparcia z zewnątrz.
11 marca 1961 „Plan Trynidad” został przedstawiony prezydentowi, który uznał go za zbyt spektakularny. Kennedy’emu zależało na cichym lądowaniu, najlepiej w nocy. Planiści z CIA wyznaczyli wówczas nowe miejsce desantu w rejonie Zatoki  Świń. Zgodnie ze wskazówkami prezydenta, zmodyfikowany plan zakładał dokonanie wyładunku oddziałów oraz zaopatrzenia w nocy i wycofanie się floty inwazyjnej przed świtem.
16 marca prezydent zaakceptował nowy plan CIA, podkreślając jednocześnie że odrzuca możliwość zbrojnej interwencji Stanów Zjednoczonych. Ogólna koncepcja planu nie uległa zmianie z wyjątkiem ataków lotniczych.
Ostatecznie zaplanowano dokonanie serii uderzeń na kubańskie lotniska w ciągu dwóch dni poprzedzających lądowanie co z pewnością mogło dać większą szansę na zniszczenie lotnictwa na ziemi. Nowe miejsce inwazji przyjęte w dużym stopniu z powodów politycznych było pułapką dla lądujących oddziałów, które w przypadku porażki, nie mogły podjąć działań partyzanckich. Otaczające zatokę świń bagna nie dawały dostatecznej osłony a najbliższe łańcuchy górskie znajdowały się zbyt daleko by istniała realna szansa na przedarcie się. W tym przypadku większe szanse powodzenia miały plan Połączonego Komitetu Szefów Sztabów uznający „Plan Trynidad” za lepszy. Amerykanie ponadto nie wiedzieli że rejon Zatoki Świń czyli tam gdzie oficjalnie zdecydowano się na inwazję, jest ulubionym miejscem Fidela Castro. Na odludnym obszarze, uchodzącym za jeden z najbardziej zacofanych rejonów wyspy, wybudowano po rewolucji trzy nowe drogi, szpital, lotnisko, ośrodek wypoczynkowy oraz sprowadzono nauczycieli do pobliskich szkół. Tamtejsza ludność wiele zawdzięczała nowej władzy i darzyła ją silnym poparciem.

W czerwcu 1960 jeszcze za czasów prezydentury Eisenhowera, doszło do utworzenia Rewolucyjnego Frontu Demokratycznego z pięcioosobowym komitetem na czele. W październiku 1961 wraz z kolejną falą emigracji kubańskiej do Miami przybywa były minister robót publicznych w rządzie Castro – Manuel Ray. Był on przywódcą opozycyjnego, Ludowego Ruchu Rewolucyjnego który określał swoją politykę jako przyszłość bez Castro lub też Castroizm bez Castro. W 1961 roku Kennedy doprowadził do porozumienia między organizacjami kubańskimi na Florydzie. Dlatego 18 marca Jim Noble, ostatni szef CIA na Hawanie, spotkał się z przywódcami opozycji kubańskiej. Kubańczycy uznali że wsparcie USA może przynieść sukces, dlatego też kilka dni potem – 22 marca 1961 roku zawarto porozumienie które miało powołać Kubańską Radę Rewolucyjną na której czele stanął były profesor prawa Uniwersytetu Hawana – Jose Miro Cordona. Podpisany dokument zakładał że po wylądowaniu na Kubie, rada przekształci się prowizoryczny rząd. Zmiana na stanowisku prezydenta USA nie wpłynęła w znaczny sposób na politykę tego państwa wobec rządów Fidela Castro. John F. Kennedy, nowy prezydent nie kwestionował pomysłu tajnej operacji która miała doprowadzić do obalenia ówczesnego rządu na Kubie bez oficjalnego angażowania się w to wszystko Stanów Zjednoczonych. Głównym przedmiotem analizy przy podejmowaniu decyzji w sprawie operacji „Pluto” było ryzyko związane z ujawnieniem udziału mocarstwa oraz obawa przed niepowodzeniem. Sprawom tym Kennedy poświęcił szereg spotkań z członkami rządu, doradcami oraz przedstawicielami CIA. Początkowo według bliskiego dorady – Schlesingera – „Prezydent wydawał się być powoli coraz bardziej sceptyczny. Ostatecznie jednak dał się przekonać Dullesowi oraz Bissellowi i wstępnie zaakceptował plan. Pierwszy z wymienionych problemów rozwiązano rezygnując z desantu połączonego z bezpośrednim szturmem w okolicy miasta Trynidad na rzecz skrytego nocnego lądowania w odludnym rejonie Zatoki Świń. W drugiej kwestii Kennedy zdał się na opinię CIA, która stanowczo zapewniała, że sytuacja na Kubie dojrzała do powstania. Źródłem takiej postawy były dostarczane przez wywiad raporty których przykładem może być raport informacyjny Nr CS 3/469 361 donoszący:
„Opozycja wobec rządów Castro staje się coraz bardziej powszechniejsza. Klasa średnia obecnie czynnie sprzeciwia się Castro. Braki w żywności i w podstawowych produktach pierwszej potrzeby odczuwane przez wszystkie warstwy społeczne, wywołują powiększające się niezadowolenie.”
Tymczasem nawet gazety jednoznacznie donosiły, że przejęcie władzy na Kubie przez Castro spotkało się z powszechnym poparciem, a nawet z entuzjazmem ze strony społeczeństwa.
Eksperci byli świadomi narastania z czasem opozycji ale podkreślali jednoznacznie że czas działa także na korzyść Castro, który szybko wzmacnia armię i rozciąga coraz bardziej
skuteczniejszą kontrolę policyjną nad życiem codziennym Kubańczyków.

Dulles i Bissell widząc wahanie prezydenta postawili go w sytuacji zakładającej konieczność podjęcia decyzji jak najszybciej. Przemawiał za tym fakt, że na Kubę mogli powrócić piloci szkolący się w Związku Radzieckim i Czechosłowacji w obsłudze samolotów odrzutowych MIG a pojawienie się ów samolotów bojowych nad kubańskim niebem uniemożliwiłoby przeprowadzenie operacji „Pluto” bez interwencji lotnictwa USA. Ponadto ukazali oni ryzyko związane z przeprowadzeniem akcji jako wybór mniejszego zła, bowiem według Dullesa ewentualna demobilizacja Brygady 2506 mogła doprowadzić do buntu dobrze uzbrojonych i wyszkolonych Kubańczyków. Ludzie ci po rozbrojeniu prawdopodobnie rozgłosiliby o przygotowywanej operacji i co najgorsze, o tym że Stany Zjednoczone w ostatniej chwili straciły nerwy.

4 kwietnia 1961 roku prezydent zwołał kolejne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie tajnej operacji na Kubie. W obradach wzięli udział m.in. sekretarz Stanu Dean Rusk, Sekretarz Obrony Robert McNamara, Sekretarz Finansów Douglas Dilon, doradca sekretarza stanu ds. Ameryki Łacińskiej, Thomas Mann, Podsekretarz obrony Paul Nitze, szefowie CIA oraz przewodniczący Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, Wiliam Fulbright. Podczas dyskusji większość zgromadzonych poparła plan operacji w efekcie czego Kennedy zaakceptował Inwazję z Zatoce Świń, zastrzegając sobie jednak prawo do odwołania wszystkiego na 24 godziny przed lądowaniem.
Według Schlesingera oraz innego specjalnego doradcy prezydenta – Theodore’a C. Sorensena, Kennedy został wprowadzony w błąd przez CIA. Nie wiedział bowiem, że informacje o zbliżaniu się inwazji były powszechnie rozgłaszane w celu przygotowania Kubańczyków do powstania. Bissell zapewnił prezydenta o istnieniu planu awaryjnego, który w przypadku porażki przewidywał wycofanie brygady 2506 w góry i podjęcie walki partyzanckiej. Takiego planu w ogóle nie opracowano, ponieważ opcja ta była nierealna w przypadku Zatoki Świń. Kennedy sądził ponadto, że desant był skoordynowany z planami podziemia Kubańskiego i ewentualną opozycją w armii Castro, gdy tymczasem grupy opozycyjne  na Kubie nie zostały powiadomione nawet o terminie inwazji. Za raportów CIA wynikało że lotnictwo kubańskie było niezdolne do walki, a w Zatoce Świń nie zainstalowano środków łączności. Doniesienia te były błędne i nie wspominały nic o dostawach ciężkiej broni z ZSRR i Czechosłowacji jakie dotarły na Kubę tuż przed samą inwazją. Plan jaki CIA przedstawiła Kennedy’emu oraz warunki w jakich rzekomo miał przebiegać, wydawały się gwarantować sukces i eliminować możliwość klęski. Nowy prezydent nie zdążył wypracować własnych metod podejmowania decyzji, nie znał jeszcze dobrze wszystkich współpracowników i zdawał sobie sprawę z braku doświadczenia. Opierał się prawdopodobnie w dużym stopniu na autorytecie doświadczonych urzędników wojskowych i swojego poprzednika – Dwighta Eisenhowera, który przekazał mu plan tajnej operacji który był przygotowywany jeszcze za jego kadencji.

Przebieg całej inwazji wyglądał następująco:
17 kwietnia ok godziny 2.00 w nocy flota inwazyjna osiągnęła rejon Zatoki Świń. Pierwszą osobą która zeszła na ląd był pracownik CIA, którego nie powiadomiono, że prezydent Kennedy zabronił personelowi amerykańskiemu brania udziału w desancie. Zwiadowcy zostali zauważeni przez posterunek obserwacyjny i nawiązali krótką walkę z lokalnym oddziałem milicji. Odkryli oni ponadto rafy koralowe znajdujące się tuż pod powierzchnią wody. W powstałym zamieszaniu lądujące oddziały nie zostały o tym poinformowane, przez co kilka okrętów desantowych zostało poważnie uszkodzonych i utknęło na podwodnych przeszkodach. Rafy koralowe, potyczki z milicją i nie dające uruchomić się silniki mniejszych łodzi, spowodowały opóźnienie, przez które flota inwazyjna pozostała w okolicach Zatoki Świń.
Fidel Castro świadomy znaczenia jakie miał atak na rozładowywane statki, osobiście zatelefonował na lotnisko San Antonio de los Banos i zwrócił się do jednego z pilotów słowami:
„Musisz mi przyrzec, że zatopisz te okręty.”

Około 5.30 dwa Sea – Fury ostrzelały rakietami transportowce manewrujące na wodach zatoki. Frachtowiec Houston trafiony celną salwą osiadł na mieliźnie. Na pokładzie jednostki znajdował się batalion piechoty, którego żołnierze w większości zdołali dotrzeć do brzegu wpław, ale i tak stracili zdolność bojową poprzez utratę broni w wodach zatoki. Godzinę później pojedynczy Sea Fur uszkodził transportowiec Rio Esconaido. Statek ratując się przed utonięciem również osiadł na mieliźnie. W jego ładowniach znajdowały się m.in. środki łączności oraz zapas amunicji na co najmniej dziesięć dni walki. Pozostałe dwa frachtowce z zaopatrzeniem i amunicją widząc spustoszenie jakie czyniły wrogie samoloty, szybko zaczęły się oddalać od miejsca desantu. Jeden z nich odpłynął zbyt daleko by wrócić na czas w rejon desantu a wyładunek następnego został odwołany z obawy przez zatopieniem. W ten sposób fakt kontrolowania przestrzeni powietrznej przez lotnictwo Fidela Castro pozbawił Brygadę 2506 zapasów amunicji i doprowadził do wyeliminowania z walki 1/10 jej składu.

Kolejne oddziały inwazyjne rozpoczęły desant w rejonie Playa Larga, położonej w głębi Zatoki Świń oraz w okolicy Playa Giron zlokalizowanej na południowy wschód od pierwszego miejsca. Znajdowały się tam niewielkie oddziały lokalnej milicji które dzięki posiadanym radiostacjom przekazały wiadomość o inwazji dowództwu Kubańskiemu. Natychmiast w zagrożony rejon skierowano batalion piechoty rządowej stacjonujący w cukrowni „Australia”, po zewnętrznej stronie bagien otaczających Zatokę Świń. Oddział ten niszczył jedną z dwóch dróg pozwalających przedostać się przez bagna na wybrzeże. Półtorej godziny potem samoloty transportowe CIA dokonały zrzutu spadochroniarzy, którzy obsadzili zewnętrzne wyloty obydwu dróg. Batalion podążający z cukrowni „Australia” został wówczas zablokowany z dwóch stron przez wrogie oddziały u po dłuższej walce został rozbity i zepchnięty w głąb bagien.
Pierwszego dnia w rejon inwazji dotarło pięć batalionów piechoty rządowej wspieranej przez baterie moździerzy, a po zapadnięciu zmroku także przez czołgi, baterie 122 mm haubic i artylerię przeciwlotniczą. Lotnictwo wspierające Brygadę 2506 zadawało początkowo duże straty stłoczonym na drogach oddziałom i skutecznie pomagało powstrzymywać pierwsze natarcia. Skutkiem trwających w nocy walk było wycofanie się rebeliantów w rejonie pierwszej drogi do Playa Larga, a w przypadku drugiej – do miejscowości Sam Blas.
Następnego dnia na obrzeżach Playa Larga rozegrało się największe starcie inwazji znane pod nazwą „Bitwa o Rotundę” . Na dogodnych pozycjach okopało się tam ok 370 żołnierzy brygady wyposażonych w moździerze i dwa czołgi. Rano po silnym ostrzale z haubic, do szturmu na ich pozycje przystąpiło zgrupowanie liczące ok. 2 tysięcy ludzi osłanianych przez czołgi. Niezwykle zaciekłe i dramatyczne walki trwały przez większość dnia po czym atakujący wycofali się.
Pod koniec dnia stało się jasne, że położenie Brygady 2506 pozbawionej już wtedy wsparcia lotniczego i większych zapasów amunicji, jest beznadziejne. Do Zatoki Świń podążały oddziały rządowe liczące ok 20 tysięcy żołnierzy wspieranych przez artylerię, czołgi i lotnictwo. Nadzieje na wybuch powstania okazały się nierealne. Zbrojne podziemie na Kubie nie zostało poinformowane o terminie inwazji a Fidel Castro zabezpieczył się przed ewentualnymi rozruchami aresztując w dniu emigracyjnego desantu ponad 200 tysięcy osób podejrzanych o kontakty z opozycją.

19 kwietnia o godzinie 6.00 po przygotowaniu artyleryjskim siły rządowe ruszyły do ostatecznego natarcia. Uporczywa obrona Playa Giron załamała się o godzinie 17.00 kiedy to poddały się pierwsze grupy emigrantów. Pół godziny później zorganizowany opór ustał.Do niewoli dostało się 1189 członków Brygady 2506. Z pozostałych: 114 zginęło a ok 150 nie zdołało wylądować lub wycofało się . Straty sił rewolucyjnych według Castro osiągnęły 87 zabitych i 250 rannych. Trudno określić jakie były prawdziwe straty strony rządowej. Wydaje się jednak, że nie sprzyjający obronie teren oraz duży pośpiech atakujących doprowadziły do ofiar większych od liczb przytaczanych prze Castro.
Rząd Fidela Castro wiedząc o szkoleniu przez CIA emigrantów kubańskich i o przygotowaniach do inwazji skierował do ONZ wniosek oskarżający Stany Zjednoczone o agresywne zamiary w stosunku do Kuby. Długo odkładana debata w tej sprawie na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ miała ostatecznie się odbyć 17 kwietnia 1961 roku. Zanim jednak do niej doszło, dwa dni wcześniej bombowce CIA w ramach wstępu do operacji „Pluto” zaatakowały kubańskie bazy lotnicze. Następnego dnia minister spraw zagranicznych Kuby – Raul Rou, zażądał w ONZ zwołania nadzwyczajnej sesji Zgromadzenia Ogólnego w celu rozpatrzenia tej sprawy. W odpowiedzi na jego postulat zaplanowano na wieczór tego samego dnia nadzwyczajne zebranie Komitetu Politycznego ONZ. Podczas zebrania, Adali Stevenson – ambasador USA w ONZ, bronił stanowiska swojego kraj, pokazując zdjęcia rzekomo porwanego samolotu i stwierdzając:
„Te dwa samoloty zgodnie z naszą wiedzą są samolotami sił powietrznych należących do Castro, baz lotniczych.”

Nikt nie poinformował Stevensona o prawdziwym przebiegu incydentu i szeroko znany ambasador nieświadomie się skompromitował. Wszystko wskazuje, że nawet sekretarz stanu Dean Rusk nie został dostatecznie poinformowany przez CIA o całej tej sprawie.18 kwietnia 1961 roku, czyli jeszcze w czasie trwania inwazji, delegacja Związku Radzieckiego przedstawiła Komisji Politycznej ONZ projekt rezolucji zawierającej m.in. potępienie USA i innych krajów na których terytoriach formują się, szkolą i zbroją bandy kontrrewolucyjne, żądanie powstrzymania się od wspieranych owych formacji i apel o udzielenie Kubie niezbędnej pomocy. Efektem dyskusji nad zaistniałym problemem była rezolucja w sprawie Kuby uchwalona 21 kwietnia na XV sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Zgromadzenie wyrażało w niej zaniepokojenie sytuacją, która może, jeśli by się utrzymywała, stanowić groźbę dla powszechnego pokoju i apelowało do członków ONZ, by przyczynili także pokojowe posunięcia jakie leżą w ich mocy by usunąć napięcie.Nikita Chruszczow na fakt rozpoczęcia inwazji na Kubie, bardzo mocno zareagował i 18 kwietnia skierował w tej sprawie list do prezydenta Kennedy’ego:
„Narodowi Kubańskiemu i jego rządowi udzielimy niezbędnej dla odparcia wszelkiej napaści na Kubę.”

Tego samego dnia, JFK w odpowiedzi na list Chruszczowa, podkreślał iż omawiane wydarzenia, to oznaki świadczące o tym, że Kubańczycy nie mogą dłużej znosić pozbawiania ich wolności demokratycznych i przypomniał, że Stany Zjednoczone nie zamierzają dokonywać interwencji wojskowej na Kubie. Odpowiedź przywódcy ZSRR z 22 kwietnia, nie wniosła nic nowego do sporu. List Chruszczowa zawierał ponowne oskarżenie USA o agresję i hipokryzję oraz podtrzymywał zajęte wcześniej stanowisko.
Spór dyplomatyczny póki co nie zdążył rozwinąć się na większą skalę ponieważ inwazja na Kubie zakończyła się w ciągu trzech dni całkowitą kompromitacją Stanów Zjednoczonych.Epilogiem do całej inwazji którą postarałem się szczegółowo przedstawić, mogą być słowa Che Guevary do Kennedy’ego z  2 sierpnia 1961 roku:
„Dziękuje za Zatokę Świń. Przed inwazją rewolucja była słaba. Teraz jest silniejsza niż kiedykolwiek.”

IV. Spotkanie Wiedeńskie
Nieudana inwazja na Kubę pokazała Chruszczowowi jak bardzo słaby jest nowy prezydent Stanów Zjednoczonych. Rosyjski przywódca nie traktował poważnie swojego przeciwnika uznając, że poza dobrym wyglądem, nie ma nic innego w zamian do zaoferowania. Dał dowód swojej pewności siebie już dwa miesiące po Zatoce Świń kiedy to obaj przywódcy mieli spotkać się na konferencji pokojowej w Wiedniu która zaplanowana była na czerwiec 1961 roku. Chruszczow jechał do Wiednia, będąc bardzo pewnym siebie. W niedalekiej przyszłości miał udowodnić Stanom Zjednoczonym jak bardzo wiele znaczy w świecie. Postrzegał Kennedy’ego jako naiwnego i wielokrotnie twierdził że jego prezydentura wraz z prowadzoną polityką są bardzo niedojrzałe w stosunku do swojego kraju, świata lub po prostu do siebie samego. Jeszcze przed spotkaniem w Wiedniu Chruszczow miał powiedzieć:
„ Ten młody człowiek mając za plecami potencjał Stanów Zjednoczonych myśli, że damy prowadzić się za rękę i że będziemy tańczyć jak on zagra.”

Pierwszy sekretarz był także przekonany, że porażka w Zatoce Świń, zmusi JFK do rozmów na równorzędnych prawach. Spotkanie wiedeńskie było oględnie mówiąc – bezowocne. Sekretarz Stanu Dean Rusk określił ton Chruszczowa jako brutalny w którym to miał powiedzieć o „nieuchronności światowego komunizmu” w połączeniu z sugestią, ze może być zmuszony do podpisania oddzielnego traktatu pokojowego ze Wschodnimi Niemcami. Po spotkaniu Kennedy zdał sobie sprawę, że sowieci będą liczyć się tylko z postawieniem twardych zasad w kwestii Kuby oraz Berlina. Chruszczow był wygrany. Wiedział że ostatnie porażki JFK psują jego wizerunek w oczach świata. Wiedział także, że w Europie jak i na świecie może poczynać sobie z wyjątkową swobodą. Przejrzał młodego prezydenta na wylot. Na wieść o rozkazie Chruszczowa w sprawie budowy muru berlińskiego, Kennedy demonstrując swoją politykę siły wysłał kilkuset żołnierzy do podzielonego miasta, ale i tak poza chęcią pokazania się, że nie jest bezsilny, nie wskurał nic. Przywódca ZSRR zrezygnował z podpisania osobnego traktatu z Niemcami, ale mur postawił. W odpowiedzi JFK pojechał do Berlina i solidaryzując się z mieszkańcami tego miasta wygłosił doniosłe przemówienie ze słowami: „Ich bin ein Berliner.”

V. Operacja „Mangusta” – Projekt Kuba
Główną przyczyną operacji, była nieudana inwazja w Zatoce Świń. „Projekt Kuba” był tajnym programem CIA opracowanym na początku prezydentury Johna F. Kennedy’ego. Kierował nią generał Edward Lansdale. Było to nic innego jak zwykły program propagandowy mający na celu sabotaż lub inną wojnę psychologiczną. Czynniki te miały na celu usunięcie Fidela Castro z fotelu dyktatora Kuby. Według wielu historyków i obserwatorów politycznych, właśnie usunięcie przywódcy Kuby było głównym celem administracji Kennedy’ego. Dokumenty z Departamentu Stanu potwierdzają, że program miał na celu pomoc Kubie w obaleniu reżimu komunistycznego podczas buntu, który miałby mieć miejsce w październiku 1962 roku.
Na Kubie miała powstać wizja nowego rządu, sprzyjającego Stanom Zjednoczonym, który mógłby żyć z nimi w pokoju.
Działania zawarte w planach operacji miały przy pomocy fałszowanych dowodów obwinić rząd Kuby i stanowić powód rozpoczęcia wojny dla USA.

Od samego początku kulisy operacji były ściśle tajne. Podstawową ideą projektu była bardzo zakrojona prowokacja. Rząd planował ataki na amerykańskie bazy wojskowe a także na swoich obywateli. O wszystko mieli być w konsekwencji oskarżeni Kubańczycy tylko po aby wytworzyć w społeczeństwie Amerykańskim wrażenie, że wojna z Kubą jest koniecznością. Dla wielu osób był to najlepszy dowód na to, że rząd Amerykański jest w stanie zaatakować obywateli własnego państwa dla osiągnięcia spodziewanych korzyści.

Plany akcji prowokacyjnych opracowano niezwykle szczegółowo podając wiele konkretnych przykładów takich działań. Pojawiły się propozycje zamachów na szukających schronienia emigrantów kubańskich. Bomby podkładane w dzielnicach zamieszkiwanych przez kubańczyków miały stanowić dowód dla społeczeństwa Amerykańskiego, że likwidacja Castro jest koniecznością. Sam zakres operacji „Mangusta” miał na celu akcje sabotażowe na mosty kolejowe, zbiorniki ropy naftowej, rafinerie, elektrownie, tartaki a także na pływające żurawie. Od czerwca 1962 roku, administracja Kennedy’ego bardziej ochoczo zabrała się do realizacji zamierzeń przeciwko Kubie. CIA udało się znaleźć w Paryżu, byłego towarzysza walki Fidela Castro – Rolando Cubela Secadesa. Po rewolucji ich drogi rozeszły się na tyle, że Secades nawet dał się nakłonić do przeprowadzenia zamachu. Miało się to stać za pomocą długopisu z którego wysuwała się zatruta igła. Z nieznanych jednak przyczyn, Secades nie wykonał zadania. Operacja „Mangusta” trwała w czasie wielkiego kryzysu kubańskiego i pierwotnie miała zakończyć się w październiku 1962 roku. Powodem do jej zakończenia miała być próba otwartego buntu przeciwko dyktatorowi. W związku z kryzysem operacja została zawieszona 30 października 1962 roku. Kennedy nakazał wstrzymać ją w obawie przed jeszcze większą eskalacją Kryzysu Kubańskiego.

VI. Kryzys Kubański
Radziecki ambasador w USA Anatolij Dobrynin powiedział 4 września 1962 roku Robertowi Kennedy’emu, prokuratorowi generalnemu, że Sekretarz Chruszczow nie zamierza umieszczać ofensywnej broni nuklearnej na Kubie. Będąc trochę uspokojonym, Robert, niedługo później oznajmił podczas konferencji prasowej, że Amerykanie powinni mieć w perspektywie sprawę Kuby i że każdemu bliskiemu narodowi w dobie atomu stawia się podstawowe wymogi jakimi są: zdrowy rozsądek i silne nerwy.
Zaledwie dwa dni później, 15 października, pierwsza rakieta balistyczna średniego zasięgu przybyła do kubańskiego portu. Ponadto ZSRR bez jakiejkolwiek wiedzy Amerykańskiego
rządu, zdołał dostarczyć na Kubę blisko sto sztuk broni atomowej czterech różnych rodzajów.
Pomimo pozyskania tak silnego sojusznika Fidel Castro sceptycznie podchodził do decyzji o utrzymaniu umieszczenia sowieckich rakiet na Kubie w ścisłej tajemnicy. Po latach, wspominając Kryzys Kubański powiedział:
„Nie naruszaliśmy prawa międzynarodowego. Czemu mielibyśmy to robić potajemnie, tak jakbyśmy nie mieli prawa tego robić?”
W dodatku Chruszczow nie zdołał opracować planu działania na wypadek wykrycia przez Amerykanów instalacji wyrzutni rakiet.

Rzeczywiście cala konspiracja w jakiej przetransportowano rakiety na Kubę, postawiła Kennedy’ego w wyjątkowej sytuacji. Sytuacji, która dawała mu doskonałą okazję do interpretacji umieszczenia rakiet jako agresywnego prologu do sowieckiego ataku zbrojnego. CIA  mimo wszystko kolejny raz zawiodła JFK, wysyłając samolot szpiegowski U-2, który nie dostarczył żadnych dowodów na istnienie wyrzutni pocisków nuklearnych. W niedługim czasie zwierzchnictwo nad lotami szpiegowskimi prezydent powierzył  Dowództwu  Strategicznych Sił Powietrznych. Była to pierwsza klęska CIA i dowód na to jak bardzo Kennedy tracił zaufanie do wywiadu. 14 października 1962 roku odkryto kubańskie wyrzutnie rakiet średniego zasięgu. Z początku Kennedy uważał, że rakiety na Kubie to polityczna prowokacja ich sojusznika jakim był Związek Radziecki. Później jednak publicznie przyprawił etykietę nowoodkrytych rakiet jako dostarczenie możliwości ataku nuklearnego na zachodnią półkulę, w tym na Stany Zjednoczone. Potem JFK zablefował, grożąc zatopieniem radzieckich statków ze sprzętem wojskowym zmierzających na Kubę a jednocześnie rozpoczął z Kremlem negocjacje. W trakcie nakręcania spirali konfliktu Kennedy skierował w rejon Kuby znaczne siły morskie z rozkazami przechwycenia statków wiozących zaopatrzenie radzieckich baz na wyspie, w razie przekroczenia przez nie linii blokady.
Oświadczenia Białego Domu w tamtym czasie wskazywały na determinację prezydenta odnośnie zablokowania instalacji nowych pocisków. Kennedy z czasem zaczął przybierać stanowczy ton. Stało się to za sprawą wywiadu który zwerbował najcenniejszego agenta zachodu jakim był pułkownik Oleg Pieńkowski. Z jego informacji wynikało, że transporty na Kubę z dnia na dzień będą coraz bardziej liczniejsze. Jednakowo twierdził także że ani Związek Radziecki ani jego siły zbrojne nie są w tym momencie gotowe do jakiegokolwiek konfliktu. Kennedy nie dążył do wojny. Wiedział natomiast, że jedynie kompromis pomoże w zażegnaniu największego kryzysu na świecie po 1945 roku, który mógł być punktem zapalnym do kolejnej wielkiej wojny.


Uwzględniając, że na Kubie stacjonowało szacunkowo 40 tysięcy żołnierzy rosyjskich, Biały Dom zdecydował się na blokadę morską. Pod wpływem przemówienia Kennedy’ego z
22 października w którym oznajmił informacje o blokadzie morskiej, Amerykę ogarnęła panika. Miasta zaczęły się przygotowywać na radzieckie ataki rakietowe natomiast tytuły największych gazet, krzyczały o wojnie atomowej. Myślę, że mimo wszystko panika była tylko skutkiem wyolbrzymienia przez Kennedy’ego faktycznego celu rozmieszczenia rakiet. Co prawda rakiety były, ale trwały także ciche negocjacje w celu zażegnania całej sytuacji, o czym pisałem wcześniej. O tych negocjacjach nie pisały już oczywiście gazety…
Niektórzy oficjele z Białego Domu byli zaniepokojeni myślą, że na morską blokadę Kuby sowieci mogą odpowiedzieć siłą, oraz że wybuchnie konflikt zakończony wielką wojną. Dlatego też, aby rozwiać wszelkie wątpliwości oraz by pokazać światu, że Ameryka w pełni kontroluje kryzys – 25 października 1962 roku, wykorzystano sesję nadzwyczajną ONZ, aby pokazać publicznie dowody na Kubie. Dowodami były fotografie wykonane przez samoloty U2. Reakcja Chruszczowa była natychmiastowa. W liście do JFK wyjawił „odstraszający” charakter rakiet oraz obwieścił pokojowe intencje Związku Radzieckiego.
Dla wnikliwych obserwatorów strony politycznej było jasne, że tymi słowami Chruszczow stara się wyrównać szanse po obu stronach. Rosjanie zaoferowali Amerykanom po kolei dwie umowy w celu zażegnania konfliktu. 26 października sam Chruszczow zaoferował usunięcie rakiet nuklearnych z Kuby w zamian za Amerykańską gwarancję nieatakowania tej wyspy oraz nie wspierania żadnych podobnych inwazji. Rząd USA nic nie odpowiedział na tego typu ofertę dlatego zaniepokojony Chruszczow podbił stawkę. Poprosił Kennedy’ego o usunięcie rakiet z Turcji. Rząd Stanów Zjednoczonych przystąpił na te warunki a Rosjanie już 28 października rozkazali usunąć swoje wszystkie rakiety balistyczne z terenu wyspy.
20 listopada 1962 roku, kiedy było już jasne, że na Kubie nie ma żadnych pocisków balistycznych, a wyrzutnie jakichkolwiek rakiet zostały zdemontowane, Kennedy wydaje rozkaz zaprzestania blokady morskiej. Kryzys zażegnano. W kwietniu 1963 roku, ostatnie rakiety należące do USA, zostały wycofane z terenu Turcji.
Można powiedzieć, że gabinet Chruszczowa, lub po prostu on sam, odnieśli taktyczne zwycięstwo zmuszając Biały Dom, do przystąpienia do działań na ich warunkach. Usunięcie przez Chruszczowa rakiet balistycznych było postrzegane jako słabość. Zwłaszcza tamtejsze politbiuro było zażenowane faktem, że Chruszczow jednocześnie wywołał jak i zakończył konflikt działając w zasadzie na własną rękę bez możliwości wskazania jakiejkolwiek wyraźnie strategicznej przewagi takiego rozwiązania. W połączeniu z klęską jego polityki rolne, niezadowalające rozwiązanie sprawy kubańskiej było jedną z przyczyn odsunięcia go od władzy, co miało miejsce 14 października 1964 roku.
 
VII. W drodze do tragedii

Nie przez przypadek tuż na początku przytoczyłem zdarzenia które miały wpływ na rozwój prezydentury Johna F. Kennedy’ego. Otóż jeśli chcemy krok po kroku dojść do tego tragicznego dnia 22 listopada 1963 roku musimy sobie odpowiedzieć na kilka pytań, które powinny być dość istotne w dalszej części mojej pracy.

- Co takiego zrobił JFK co mogło doprowadzić jego przeciwników do zamachu na niego,
- Jakie mogły być przyczyny zamachu,
- Kim byli ludzie odpowiadający za zamach,
- Co osiągnięto zabijając prezydenta,
- Dlaczego tajemnica zamachu w Dallas stała się największym kłamstwem Ameryki,
- Kto odniósł największe korzyści po zamachu.

Przełom lat 50 i 60 to czas wielkich zmian w USA. Ten kraj potrzebował prezydenta który ponad wszystko stanie ponad podziałami i jednym duchem będzie przemawiał w imieniu całego narodu. Rasizm w tamtych czasach czy wrogość do katolicyzmu stały się czynnikami które dzieliły wówczas ten kraj. Nic dziwnego, że wybory prezydenckie w 1960 roku stały się równe dzięki przekonaniom obu kandydatów. Wybrano jednak młodego senatora z Massachusets który swoją charyzmą, pewnością siebie zdobył serca większości społeczeństwa. A to dwie, najważniejsze cech przywódcy. Zwłaszcza w tak wielkim, liczącym się na świecie kraju. Nie tylko Stany Zjednoczone stawały u progu przemian w tamtym czasie. Także świat wchodził w dotąd nieznany szeroko kierunek jakim był komunizm. System zniewolenia ludzi, znaliśmy dobrze my, Polacy. Także i JFK w niedługim czasie musiał stawić czoło temu nurtowi. Z jednej strony Kuba, z drugiej strony początki konfliktu ze Związkiem Radzieckim. Prezydentura Kennedy’ego narażona była od początku na wyzwania, stawiania czoła polityce zagranicznej i podejmowanie działań które zaważyły na losach świata.
„Nie pytajcie co kraj może zrobić dla was, spytajcie co wy możecie zrobić dla kraju.”
Te słowa młodego idealisty na wiele pokoleń zapadną w pamięci społeczeństwa Amerykańskiego. Wiedział co to znaczy służba dla kraju. W wielokrotnych przemówieniach często nawiązywał do swojej służby w oddziałach ‘Marines’ na Pacyfiku. Ówczesne pokolenie poszło za tym głosem bo chciało aby kierował nimi człowiek dla którego kraj był największym dobrem. Chciał zmian. Ale nie wszyscy wiedzieli, że zmiany których oczekuje Kennedy są dobre nie dla kraju, ale dla nich samych. Przez cały krótki okres urzędowania, za jego plecami rodziły się intrygi, ciche bunty, wątpliwości co do jego działań. Ludzie na najwyższych stanowiskach, chcąc uniknąć kompromitacji własnej, własnego rządu lub po prostu własnej polityki, gotowi byli na wszystko aby usunąć człowieka który chciał rządzić krajem według własnej ideologii. Pierwszym sygnałem jakie Kennedy zaszczepił w umysłach społeczeństwa było przemówienie z 27 kwietnia 1961 roku o „Tajnych stowarzyszeniach” .

„Panie i panowie. Słowo tajność jest odpychające w wolnym i otwartym społeczeństwie. My, jako ludzie, obecnie i historycznie sprzeciwialiśmy się tajnym stowarzyszeniom, tajnym przysięgom i tajnym spotkaniom. Już dawno zdecydowaliśmy się, że zagrożenia ze strony nadmiernej i niechcianej tajności istotnych faktów daleko bardziej przewyższają zagrożenia związane z ujawnieniem faktów. Nawet obecnie niema sensu przeciwstawiać się groźbom pewnych zamkniętych stowarzyszeń przez naśladowanie ich arbitralnych restrykcji. Nawet obecnie nie mają sensu zapewnienia, przetrwania naszego narodu, jeśli nasze tradycje nie przetrwają ich naporu.
    Istnieje bardzo śmiertelne niebezpieczeństwo, że ogłoszenie potrzeby zwiększenia bezpieczeństwa zostanie powierzone tym, którzy niecierpliwią się by poszerzyć jego znaczenie do samych granic oficjalnej cenzury i tajności. Nie zamierzam na to pozwolić w granicach nad którymi mam kontrolę.
    Żaden z przedstawicieli mojej administracji, cywil lub wojskowy nie powinien interpretować moich słów z dzisiejszego wieczoru, jako wymówki do cenzurowania wiadomości, przyzwolenia lub ukrywania naszych pomyłek, wstrzymywania przed prasą lub opinią publiczną faktów o jakich powinni wiedzieć. Ponieważ mamy na świecie przeciwnika w postaci monolitycznej, bezlitosnej konspiracji, której zależy głownie na ukrytych środkach do poszerzania swojej strefy wpływów, na infiltracji zamiast inwazji, na podstawieniu zamiast wyborów, na zastraszaniu zamiast wolnego wyboru, na partyzantce w nocy zamiast na armii za dnia. Jest to system który dysponuje rozległymi zasobami ludzkimi i materialnymi w celu zbudowania ciasnej sieci wysoce wydajnej maszyny która łączy wojskowe, dyplomatyczne, wywiadowcze, ekonomiczne, naukowe i polityczne operacje.  Ich przygotowania są potajemne i nie publikowane. Ich pomyłki są grzebane i nie uwidaczniane. Dysydenci są uciszani, nie wychwalani. Żadne wydatki nie są kwestionowane, żadne pogłoski się nie wydostają. Żadne sekrety są nie ujawniane. Żaden prezydent nie powinien obawiać się publicznego wglądu do jego programu, ponieważ z tego nadzoru przychodzi zrozumienie. Z tego zrozumienia przychodzi wsparcie bądź opozycja. Obie są konieczne. Nie proszę mediów o wsparcie dla tej administracji jednakże proszę was o pomoc w wielkim zadaniu informowania i alarmowania Amerykańskich obywateli w czym pokładam pełne zaufanie oraz odpowiedź i oddanie naszych obywateli bez względu na to jak są poinformowani.
    Nie tylko nie uniknąłbym kontrowersji pośród czytelników ale je powitał.  Ta administracja zamierza być szczera jeśli chodzi o jej błędy ponieważ jak to kiedyś powiedział pewien mędrzec:
    „Błąd nie staje się pomyłką, dopóki nie odmówisz jego naprawienia”. Zamierzamy zaakceptować pełną odpowiedzialność za nasze błędy i oczekujemy od was, że je nam wytkniecie kiedy je przegapimy.
    Bez takiej debaty i krytycyzmu, żadna administracja, żaden kraj nie może odnieść sukcesu i żadna republika nie może przetrwać. Dlatego ateński twórca prawa – Solon – zadeklarował jako zbrodnię, unikanie przez obywatela kontrowersji. Dlatego nasza prasa była chroniona przez pierwszą poprawkę. Jedyny biznes chroniony w Ameryce dokładnie przez konstytucję nie po to by głównie bawić i dawać rozgrywkę, nie po to by wzmacniać plotki i sentymentalizm, nie po to by po prostu dawała opinii publicznej to czego chce, ale by informować, omawiać nasze zagrożenia i możliwości, by wskazywać na nasze kryzysy i nasze wybory, by prowadzić, kształtować i edukować a czasem nawet rozgniewać opinię publiczną. To oznacza dokładną analizę i relacjonowanie międzynarodowych wiadomości, ponieważ nie są one już dłużej odległe i zagraniczne, lecz są na wyciągnięcie ręki i lokalne. To oznacza zwiększenie uwagi i skupienie się na zrozumieniu tych wiadomości jak i również ich usprawnioną transmisję. Oznacza to w końcu, że rząd na wszystkich poziomach musi mieć swoje zobowiązania i zaopatrywać was w najpełniejsze jak to tylko możliwe, informacje spoza granic wąskich limitów kwestii bezpieczeństwa narodowego. Tak jest też z prasą drukowaną, tym zapisem uczynków człowieka, strażnikiem jego sumienia, nosicielemjego wiadomości od której oczekujemy siły, pomocy oraz pewności, że z jej pomocą człowiek będzie tym kim miał być od urodzenia – wolnym i niezależnym.”

W kontekście samej myśli o tej potwornej myśli, warto wspomnieć o Orderze Wykonawczym nr. 11110. Kennedy wydaje go 4 czerwca 1963 roku. Wtedy to jednym podpisem odebrał Rezerwie Federalnej władzę drukowania pieniędzy. Wprowadził do obiegu 4 miliardy dolarów w banknotach 2 i 5 dolarowych. Cała ta suma 4 miliardów oparta była na srebrze.
Kennedy w tej sprawie zwracał się także wielokrotnie do Kongresu. Między innymi w raporcie ekonomicznym z roku 1963 w którym pisał:
„Jeszcze raz zachęcam do rewizji naszej polityki która odzwierciedla stan srebra jako metalu dla którego istnieje rozszerzony popyt. W 1961 roku sprzedaż srebra została zawieszona przez sekretarza skarbu. W dalszych etapach polecam akta które zobowiązują wspieranie cen srebra oraz by uchylono 50% podatek od wydawania zezwoleń dla systemu Rezerwy Federalnej w celu wydawania banknotów jednodolarowych w taki sposób aby umożliwić stopniowe wprowadzenie srebra jako jednostek monetarnych. Wzywam Kongres do podjęcia natychmiastowych działań w celu tych zmian.”
Postanowienie prezydenta Kennedy’ego to modyfikacja wcześniejszego orderu wykonawczego nr. 10289 wydanego przez Harry’ego Trumana w 1951 roku.
Ale międzynarodowi bankierzy nie mogą być pokonani ponieważ to oni rządzą przywódcami.

Cofnijmy się teraz do pierwszego roku prezydentury JFK.
Tuż po nieudanej inwazji w Zatoce Świń, w Pentagonie trwały prace nad ustawami
55, 56, 57 które dotyczyły Bezpieczeństwa Narodowego. W ściśle tajnych dokumentach Kennedy powiedział Ministrowi Obrony Narodowej, że od tej chwili to Rada Wojskowa przejmuje odpowiedzialność za wszystkie tajne akcje wojskowe w czasie pokoju. Oznaczało to koniec rządów CIA z jakimkolwiek działaniem na własną rękę, tak jak to było w Zatoce Świń lub przy samej operacji „Mangusta” . Następnie JFK zwalnia szefa wywiadu Allena Dullesa, Richarda Bissella oraz generała Charlesa Cabell’a. Czyli wszystkich odpowiedzialnych za kompromitację inwazji na Kubie. Ale o nich wspomnę jeszcze później ponieważ z tymi ludźmi wiąże się jeszcze jeden motyw, dotyczący już samej wizyty w Dallas.
Memorandum nr. 263 o Bezpieczeństwie Narodowym. Ten dokument dotyczył wycofania pierwszego tysiąca żołnierzy jeszcze do świąt Bożego Narodzenia 1963 roku. Dwa tygodnie przez zamachem w Dallas, w Wietnamie ginie komunistyczny przywódca Ngodin Diem. Oznaczało to że z roku na rok wojna Wietnamska nie byłaby koniecznością. Oficer pracujący nad całym memorandum zostaje wysłany na biegun północny . Dokument nigdy nie wszedł w życie. Czy to nie dziwne? Idźmy dalej…
Cięcia budżetowe zarządzone przez Kennedy’ego z marca 1963 roku dotknęły instytucje w 25 stanach. Ogromne pieniądze. Budżet obrony od początku wojny w Wietnamie wzrósł z
75 do 100 milionów dolarów. W 1949 roku budżet ten wynosił zaledwie 10 mln dolarów.  Podstawą organizacji każdego społeczeństwa jest wojna. Siła władzy, działanie opiera się na potencjale zbrojeniowym. Kennedy nawoływał do końca zimnej wojny. Chciał ją zakończyć  podczas drugiej kadencji. Chciał wyścigu na księżyc i współpracy gospodarczej z Sowietami. Podpisał układ o ograniczeniu prób jądrowych. Odmówił ataku na Kubę w 1962 roku i wreszcie do było jego najważniejszym postulatem, a o którym już pisałem wcześniej – chciał wycofania wojsk z Wietnamu. Współpracownicy i dowódcy sił wojskowych wiedzieli że JFK nie chce wojny w południowo-wschodniej Azji.
To dlatego był tak bardzo niebezpieczny dla ludzi którzy nie zgadzali się z jego sposobem rządzenia? Kto wtedy miał taką władzę, aby tak straszliwą zbrodnię utrzymać w tajemnicy.
Kadencja prezydenta Kennedy’ego żyła własnym życiem. W trakcie niej rodziły portrety ludzi którzy na zawsze już będą postrzegani jako Ci, główni zamieszani w śmierć.
Lee Harvey Oswald. Dzisiaj kiedy wpiszemy jego to imię i nazwisko w wyszukiwarkę, wyczytamy coś o nim w encyklopediach, to zawsze spotkamy się z przypiętą do niego łatką „samotnego mordercy z Dallas.” Osoby takie jak Jack Ruby, David Ferrie, Clay Shaw, Earl Warren, na zawsze staną się symbolem historii która wstrząsnęła światem.
Ludzie Ci podjęli pewne ryzyko i zastosowali działania które do dzisiaj są sprzeczne. Dlaczego jednak po blisko 50 latach, nadal nikt publicznie, otwarcie nie oświadczył że cała Ameryka począwszy od 22 listopada 1963 roku żyła w kłamstwie? Jako to jest, że nadal nie znaleziono winnych… Nie ważne czy żyją czy nie. Zbrodni, nawet największej nie powinno się tuszować.

Lee Harvey Oswald. Kim był ten człowiek?
Urodzony 18 października 1939 roku. Wychowywał się bez ojca. Był trudnym dzieckiem, kilkakrotnie zmieniał szkoły. Edukację zakończył w wieku 16 lat. Rok później zaciąga się do wojska. Zachowanie, teorie przemawiają za jego marksistowskim usposobieniem.  Pomimo swoich lewicowych poglądów, w 1956 roku wstępuje do oddziałów Marines i zostaje przeniesiony do bazy Atsugi w Japonii skąd startowały niewykrywalne samoloty szpiegowskie U-2 nad Rosję. Był tam przeszkolony jako operator radaru. Prawdopodobnie podczas swojej służby w wojsku, uczył się rosyjskiego. Zdezerterował z wojska pod pretekstem choroby matki. KGB miało zwerbować Oswalda już w latach 1956 – 1957 w czasie jego służby w Japonii. Najbardziej przekonującym dowodem na potwierdzenie tej hipotezy jest tzw. „Historyczny dziennik” Oswalda. Miał go rzekomo prowadzić po przekroczeniu fińskiej granicy we wrześniu 1959 roku. Ów dowód fascynacji Oswalda sowiecką kulturą został niewątpliwie napisany później przez kogoś innego a była to osoba z KGB. Oswald go tylko przepisał ale niezbyt uważnie. W dzienniku można znaleźć wiele dziwacznych dla przeciętnego Amerykanina śladów języka używanego przez Brytyjczyków. Ewidentna robota KGB czyli takie błędy jak podawanie sowieckich cen w „nowych rublach” w 1960 r. podczas gdy one weszły w obieg rok później.  Ale nie zbaczajmy z tematu.  Z kwotą 1500 dolarów jedzie do Moskwy. Zrzeka się także paszportu amerykańskiego na rzecz współpracy ze Związkiem Radzieckim. Twierdził że wyjawi wszystko co wie o armii. Oficjalne nawiązuje współpracę z KGB. Dostaje pracę w fabryce radioodbiorników w Mińsku, gdzie żyje w wielkim luksusie. We wrześniu 1959 roku ówczesny prezydent Dwight Eisenhower zawiesza loty samolotów szpiegowskich nad ZSRR. Gdy wznowiono je 1 maja 1960 roku, U-2 zostaje zestrzelony. Przypadek? Nie ma takiego przypadku w odniesieniu samolotów niewykrywalnych. Ktoś przekazał Rosjanom dane umożliwiające namierzenie samolotu.  W ZSRR Oswald nie uprawia żadnej propagandy. Można powiedzieć , że z miesiąca na miesiąc staje się obywatelem tego kraju który jest przyjmowany z honorami tylko dlatego że wyjawia tajemnice wojskowe. Prawdopodobnie zresztą sfabrykowane. Poznaje Marinę Prusakową, siostrzenicę pułkownika radzieckiego wywiadu. Początkowo bierze go za Rosjanina. Sześć tygodni później pobierają się, rodzi im się córka. Decydując się na powrót do Stanów Zjednoczonych, Oswald w ciągu dwóch dni dostaje nowy Amerykański paszport i pieniądze na podróż. Po przylocie do kraju nie był przesłuchiwany jako dezerter, podejrzany o współpracę z KGB lub po prostu jako zdrajca, podczas gdy zwykłego człowieka w takim przypadku stawia się pod sąd i zamyka się na wiele lat za szpiegostwo.

W październiku 1962 roku wchodzi w środowisko prawicowych emigrantów rosyjskich którzy są jednocześnie fanatycznymi wrogami komunizmu. Jego najlepszym przyjacielem staje się przedsiębiorca, nafciarz George de Mohrenschildt. Oswald nie zraził go swoim radykalizmem. Starając się o pracę w 1963 roku, w składnicy książek, Oswald wskazał właśnie Mohrenschildt’a jako najbliższą osobę. Ich okres wielkiej przyjaźni trwał ok 8 miesięcy. Ów biznesmen opisuje Oswalda jako oczytanego, inteligentnego, mówiącego w kilku językach zwolennika Kennedy’ego. Przed Komisją Warrena badającą okoliczności zamachu w Dallas, ten sam człowiek wskazuje na Oswalda jako na potencjalnego zamachowca, nazywa go niebezpiecznym oraz przytacza moment w którym znalazł u niego broń, którą miał podobno ukrywać. Wiadomo już że Mohrenschildt pracował dla CIA i nie wykluczone że w czasie wydarzeń listopadowych w Dallas był oficerem wsparcia dla Oswalda.

15 kwietnia 1963 roku, Oswald strzelał na ulicy niecelnie do emerytowanego generała Edwina Walkera, który miał prawicowe poglądy. Aresztowanie przyniosło mu nie mały rozgłos. Wystąpił w miejscowej telewizji gdzie odpowiadając na pytania dziennikarza, chwalił swoimi przekonaniami i ideologiami nazywając siebie marksistą – leninistą. We wrześniu widziano Oswalda z człowiekiem o nazwisku Shaw. Dokładnie Clay Shaw alias Clay Bertand. Ruch Praw Obywatelskich zbierał pieniądze a Shaw załatwiał interesy dotyczące handlu bronią. Od początku tragedii w Dallas, zaprzeczał jakimkolwiek faktom które przemawiałyby za tym, że znał Oswalda. Broń załatwiana i jej przerzut koordynowany dzięki założonej przez niego spółce World Trade Mark, kierowany był bezpośrednio na Kubę oraz na szkolących się tam uchodźców. Jednym z takich oddziałów kierował David Ferrie. Homoseksualista, niedoszły kapłan, który nie spełnił swoich planów duchownych poprzez swoje „słabości” . Ci ludzie spotykając się wielokrotnie ( razem z Oswaldem ) negatywnie wypowiadali się na temat Kennedy’ego jakoby miał im „zamykać wolną przestrzeń w działaniach na Kubie.” W spotkaniach uczestniczyło także kilku emigrantów Kubańskich którzy mieszkali w Dallas.  Często takie spotkania kończyły się tęgą pijatyką przez którą wymyślano sposoby zamachu. Jedno spotkanie było moim zdaniem dość kluczowe, kiedy rozmawiali o tzw. krzyżowym ogniu, podziałach na grupy, ominięciu ochrony, miejscach zamachu.

W październiku 1963 roku, Lee Harvey Oswald dostaje pracę w magazynie książek. Zarabia kilka dolarów na dzień segregując książki oraz porządkując magazyn. Kłótnie z Mariną stają się już codziennością. Wyprowadza się od niej oraz od wspólnych przyjaciół i wynajmuje pokój na nazwisko O.H. Lee. Dwa tygodnie przez zabójstwem prezydenta, odwiedził siedzibę FBI w Dallas gdzie zostawił jednemu z agentów specjalnych wiadomość na kartce. Możliwe, że były na niej szczegóły zamachu. Możliwe, że czuł, iż zostaje wplątany w sieć z której nie będzie mógł się wydostać. Że nieznane siły nie pozwolą mu na jakikolwiek krok. Podtrzymywałoby to teorię o pojedynczym zabójcy. Niewykluczone także, że sam nadał teleks 17 listopada do wszystkich biur FBI w kraju o planowanym zamachu. Nikt jednak nie potraktował tego poważnie. Lub po prostu nie chciał traktować tego poważnie.
Clay Shaw, David Ferrie, George de Mohrenschildt oraz Lee Harvey Oswald. Wszyscy Ci stali najniżej hierachii czynu jaki miał się dokonać w listopadowy dzień. Oni kierowali niższym szczeblem wykonania i to właśnie przez nich miał się ukształtować wizerunek samotnego mordercy – komunisty który zabija prezydenta bo nie podoba się jego polityka.
Nasuwa się teraz wiele pytań. KGB, Kuba, mafia? W wielu publikacjach czytamy różnorakie wersje. Odpowiedzmy sobie zatem kto i dlaczego miałby dokonać zamachu.
Dlaczego Nikita Chruszczow miałby zabijać Kennedy’ego?
Od 15 do 28 października świat stanął na krawędzi kolejnej wielkiej wojny. Stało się to za sprawą kryzysu kubańskiego który wstrząsnął światem a który rozgrywał się pomiędzy dwoma największymi mocarstwami na świecie. Chruszczow wysyła rakiety na Kubę, Kennedy zarządza blokadę morską. Konflikt nuklearny nasilał się coraz bardziej. Interwencja prezydenta USA była jednak na tyle skuteczna, że pierwszy sekretarz musiał usunąć rakiety oraz zdemontować wszelkie wyrzutnie na wyspie. Pokrzyżowało to plany Chruszczowa tak bardzo, że dokumenty z początku lat 70 mówiły o domniemanym spisku który miał na celu wyeliminowanie JFK, a który mieli przeprowadzić agencji KGB. Ale gdyby zamach faktycznie miał być przeprowadzony przez Związek Radziecki, podejrzewam, że Chruszczow miałby większe pole manewru przykładowo powtórnie wysyłając rakiety na Kubę. Rosja przejęłaby wtedy realną władzę stając w pierwszym szeregu do wyścigu nuklearnego. Tak się jednak nie stało. Ale to nie Chruszczow zginął w zamachu pomimo, że przegrał walkę o rakiety. Rok po zamachu w Dallas, w 1964 spiskowcy w ZSRR odsuwają Chruszczowa od władzy. KGB miało moim zdaniem pośrednią rolę w zamachu. Mogło funkcjonować jako taki fundament w działaniach typu: zwerbowanie Oswalda, propaganda wobec Stanów Zjednoczonych. Choć nie wykluczam także wspólnej, cichej współpracy CIA i KGB.

Dlaczego Fidel Castro miałby zabijać Kennedy’ego?
„Przywódcy Stanów Zjednoczonych powinni pomyśleć, czy wspierając terrorystyczny plan usunięcia przywódców kubańskich – sami są bezpieczni.”
Te słowa miał wypowiedzieć Castro, kiedy dochodziły do niego coraz liczniejsze głosy o możliwych zamachach na jego życie. Także za kadencji JFK. Młodemu prezydentowi nie pasowała malutka wyspa która nie chciała podporządkować się systemowi narzucanemu od wielu lat przez USA. W 1959 w wyniku rewolucji kubańskiej, Fidel Castro dochodzi do władzy i całkowicie izoluje wyspę stając za kurtyną komunizmu. Zatoka Świń, operacja „Mangusta” czy sam kryzys kubański świadczył w tamtych czasach o kompromitacji USA na arenie międzynarodowej. Świadczyło to także o nieudolności zamachów na Castro które, chyba także z winy CIA nie miały powodzenia. Z roku na rok Kuba stawała się drzazgą dla JFK, ale w podzielonym gabinecie po porażkach jakich sam doznawał od początku prezydentury, sam nie mógł zrobić niczego. Na domiar wszystkiego po śmierci Kennedy’ego, jego następca Lyndon B. Johnson powiedział:
„Prezydent miał zabić Fidela, ale to Castro okazał się szybszy.”

VIII. 22 listopada 1963 rok – Dallas
Kennedy nie chciał jechać do Dallas. Ale był to ważny krok w kwestii ubiegania się o drugą kadencję w wyborach. Teksańczycy słynęli z konserwatyzmu i ówczesny prezydent nie był dla nich przywódcą którego by pragnęli. Tuż przed jego wizytą rozrzucano ulotki po mieście z napisem: „poszukiwany za zdradę.”
Mimo wszystko uważał, że wizyta w tym mieście podniesie jego morale jako człowieka który jest ponad podziałami. Kiedy jednak zagłębiałem się w to wszystko co miało się zdarzyć tamtego dnia, zdałem sobie sprawę że sama wizyta była jednym wielkim zaniedbaniem. Złamano podstawowe zasady ochrony w czasie wizyty. Prezydent nie powinien jechać w odkrytym samochodzie. Ochrona prezydenta powinna jechać przed oraz tuż za nim. Motocykle policyjnej eskorty powinny jechać bliżej samochodu JFK a nie tuż za nim z boku. Na jednym z amatorskich nagrań tuż po wyruszeniu kolumny prezydenta z lotniska widać moment kiedy szef ochrony odwołuje agentów którzy mieli iść obok samochodu prezydenta.
W całej kawalkadzie pojazdów prezydent i wiceprezydent nie powinni jechać razem. A co ciekawe Lyndon B. Johnson bardzo nalegał aby nie jechać bezpośrednio za prezydentem ale jeden dalej. Wstawiono więc samochód służb specjalnych pomiędzy samochód JFK a LBJ. Kolejnym kluczowym faktem jest zmiana trasy przejazdu dosłownie w ostatniej chwili. Trasa przejazdu miała przebiegać początkowo przez całą ulicę Main Street jak widać na obrazku:



Zmiana trasy przejazdu wiązała się z dwoma zakrętami. Kawalkada pojazdów miała skręcić w ulicę Huston Street:

A następnie w Elm Street:


Do skutków zmiany trasy przejazdu jeszcze dojdziemy. Teraz ważne pytanie. Kto był odpowiedzialny za zmianę trasy przejazdu?
Burmistrzem w Dallas w 1963 roku był Roy Cabell, brat generała Charlesa Cabella, zastępcy dyrektora CIA. Kennedy zwolnił go tuż po nieudanej inwazji w Zatoce Świń razem z
Allenem Dullesem oraz Richardem Bissellem. Gen. Cabell wróciwszy potem do Pentagonu stwierdził że Kennedy jest zdrajcą. Następnie przyjeżdża do Nowego Orleanu i zostaje przyjęty do World Trade Mark ( Towarzystwa Polityki Zagranicznej ) kierowanego przez Clay’a Shaw’a. Shaw i Cabell nigdy nie byli wzywani przez Komisję Warrena, ponieważ ich bezpośrednim przełożonym był Allen Dulles, także zwolniony przez Kennedy’ego.

Kolejny fakt. Przy charakterystyce Oswalda pisałem już o pewnym teleksie który 17 listopada otrzymały wszystkie biura FBI w kraju. Informowano w nim, że w dniach 22 lub 23 listopada w Dallas, planowany jest zamach na prezydenta. Co takiego dzieje się kiedy tego typu informacja wchodzi w obieg służb? Kilka dni przed wizytą sprawdza się wszystkie biurowce na trasie przejazdu. W tym przypadku tego nie zrobiono a co więcej zmieniono trasę dwa dni przed wizytą JFK nie podając żadnego powodu. Samochód prasy który początkowo miał jechać tuż za samochodem prezydenta został umieszczony na końcu kawalkady tak aby nie było profesjonalnego nagrania z trasy przejazdu lub samego momentu zamachu. Sama zmiana trasy to już założenie tzw. „krzyżowego ognia” . Z Huston Street kolumna skręca w Elm Street. Tam na szóstym piętrze składnicy książek rzekomo czeka Oswald. Rzekomo…

Okoliczności zamachu
Aby wyjaśnić okoliczności całego zamachu należy wskazać kilku zamachowców. Komisja Warrena myślała, że rozwiązała sprawę samym końcowym raportem w którym dała do zrozumienia opinii publicznej że były trzy naboje i jeden zabójca. Tamtego dnia jednak zaszły dwa niespodziewane wypadki.
Pierwszy z nich to Abraham Zapruder stojący na wzgórzu i filmujący cały przejazd.
Drugi przypadek to ranny przechodzień który został trafiony odłamkiem w pobliżu wiaduktu, tuż przed przejeżdżającą kolumną.  Czas 5,6 sekund ustalony przez film Zaprudera wyklucza czwarty strzał. Odłamek który zranił świadka przy wiadukcie pochodził z jednego z trzech naboi wystrzelonych z 6 piętra składnicy książek. Pozostają dwa inne naboje. Jeden z nich trafił śmiertelnie prezydenta w głowę. Ostatni pocisk to nic innego jak tzw. „magiczna kula” która zadała siedem ran Kennedy’emu i gubernatorowi Connally’emu. Zamiast uznać istnienie spisku lub dalej prowadzić śledztwo, Komisja Warrena potwierdza teorię która stała się jednym z największych kłamstw opowiedzianych Amerykanom.
Jest to teoria „magicznej kuli.”
Magiczna kula trafiła prezydenta w plecy od dołu pod kątek 17 stopni.
Idzie w górę i wychodzi przez szyję z przodu. To jest rana numer 1.
Rana nr 2 – Następnie czeka 1,6 sekundy gdzieś w powietrzy, potem skręca w prawo,
w lewo, w prawo, w lewo i trafia Connally’ego w prawą pachę.
Rana nr 3 – Schodzi w dół pod kątem 27 stopni, miażdży żebro i wychodzi z prawej strony klatki piersiowej.
Rana nr 4 – Skręca w prawo i wchodzi w prawy nadgarstek Connally’ego.
Rana nr 5 – Miażdży kość promieniową i wychodzi przegubem.
Rana nr 6 – Robi bardzo ostry zakręt i trafia w lewe udo Connally’ego.
Rana nr 7 – Kula z lewego uda gubernatora wychodzi z niego i zostaje niemal w nienaruszonym stanie znaleziona na noszach w korytarzu szpitalu Parkland.
Siedem ran, mocna skóra, spoiste kości. Teoria jednej kuli jest podstawą do twierdzenia o pojedynczym, samotnym mordercy. Każdy z nas natomiast zgodzi się z faktem że jedna kula nie mogła zrobić siedmiu ran w kilku różnych miejscach na ciele. A mamy tutaj do czynienia z dwoma osobami siedzącymi tuż za sobą w jadącym samochodzie. Oznacza to że był i czwarty strzał i drugi strzelec. A jeśli był drugi strzelec, można już mówić o spisku.

Około pięćdziesięciu świadków zeznawało, że strzały padały ze wzgórza Grassy Konoll które podczas przejazdu kolumny z prezydentem usytuowane było naprzeciwko kawalkady po prawej stronie. Żadna z tych osób nie miała wątpliwości że co najmniej jeden strzał padł zza płotu. Wszyscy cywilni lekarze badający ciało prezydenta stwierdzili, że rana z przodu gardła była raną wlotową. Autopsje powinni przeprowadzać lekarze cywilni. W tym przypadku robili to lekarze wojskowi podlegający rozkazom. Do autopsji wyznaczono trzech wojskowych lekarzy którzy nie mieli doświadczenia z ranami postrzałowymi. Ci lekarze stwierdzili że dwie kule zadały osiem ran. Trzy Kennedy’emu, pięć Connally’emu. Wtedy także pojawia się magiczna kula. W czasie autopsji rodzina prezydenta prawdopodobnie nie życzyła sobie badania głowy. Do obowiązków patologa należy jednak zbadanie wszystkich prawdopodobnych przyczyn zgonu.
Wniosek? Ludzie na najwyższych stanowiskach władzy decydowali o czym ma wiedzieć społeczeństwo. Szef patologów przyznał się do samowolnego spalenia notatek z autopsji. Prezydent Johnson kazał zakrwawioną i podziurawioną kulami limuzynę umyć i odremontować. Zakrwawione ubranie Connally’ego wysłano do pralni. Departament Sprawiedliwości odmawia prokuraturze dostępu do zdjęć z autopsji. Kiedy jednak prokuratura chciała zbadać okoliczności zamachu, otrzymując zgodę na zbadanie mózgu w nadziei odkrycia skąd padł strzał, rząd Stanów Zjednoczonych stwierdził, że mózg prezydenta zniknął. Oprócz mózgu, który mógł być kluczowym dowodem w śledztwie jeszcze na początku sprawy, który mógł rozwiać wszystkie wątpliwości, razem z nim zniknęła także sprawiedliwość.


Co takiego w takim razie stało się tego pamiętnego dnia 22 listopada w Dallas?

Godzina 11:40 – Na lotnisku Love Field w Dallas ląduje prezydencki Air Force One. Po wielokrotnych prośbach Kennedy’ego aby nie przyjeżdżać do tego miasta, w końcu dochodzi do tej wizyty. Po kilku latach jego współpracownicy opowiadali jak bardzo JFK prosił o to aby nie musiał odwiedzać Dallas. Nalegał na to jednak bardzo wiceprezydent Lyndon B. Johnson.

Godzina 12:15 – Epileptyk stojący na trasie przejazdu, dostaje ataku co odwraca uwagę policji i oczyszcza pole strzelcom. Potem znika, nie dociera do szpitala i nikt więcej o nim nie słyszał. Zamachowcy w tym czasie wychodzą na szóste piętro składnicy książek.
Mają ok 15 minut. W tamtym czasie w magazynie wymieniano podłogę, co miało usprawiedliwiać obecność nie znanych robotników.
Kilkanaście minut przed zamachem, zajmują swoje pozycje. Kolejna grupa ze snajperem, obserwatorem i oraz operatorem radia wchodzą na równomierne piętro z magazynem książek, budynku Dal-Texu. Ostatnia, trzecia grupa ustawia się za płotem na wzgórzu zwanym Grasy Knoll. Później zostaną zauważeni przez dyspozytora tamtejszej składnicy kolejowej. Mają najlepszą pozycję do strzału tylko wtedy kiedy pojazdy kolumny zbliżą się do wzgórza. Nie wykluczone, że 2,3 informatorów jest w tłumie.
Trzech strzelców.
Krzyżowy ogień o którym na spotkaniach dwa miesiące wcześniej rozmawiali David Ferrie i Clay Shaw. Kolumna samochodów skręca z Main Street w Huston Street. Bardzo łatwy cel. Nie strzelają do niego na Huston, gdzie najłatwiej byłoby trafić snajperowi z hurtowni. Czekają aż znajdzie się pod krzyżowym ostrzałem.
Samochody skręcają z Huston Street w Elm Street. Samochód zwalnia do 17 km/h. Snajperzy namierzają cel. Czekają na radiowy sygnał.

Godzina 12:30 – pada pierwszy strzał. Brzmi jak gaźnik i całkiem chybia celu. Kennedy przestaje pozdrawiać tłum, jakby cos usłyszał. Connally nieznacznie odwraca głowę w prawo jakby także coś usłyszał.
Drugi strzał trafia Kennedy’ego w gardło, unosząc ręce wysoko.
Trzeci strzał trafia Kennedy’ego w plecy popychając go w dół i do przodu.
Connally odwraca się i nagle następuje czwarty strzał który chybia Kennedy’ego i trafia gubernatora. Ten strzał dowodzi, że nie mógł to być jeden zamachowiec.
Według relacji ochrony prezydenta Connally miał krzyczeć: „Mój Boże, zabiją nas.”
W tym samym czasie kolejny strzał chybia celu, trafiają jednego z przechodniów przy wiadukcie nieopodal wzgórza Grassy Knoll.
Szósty strzał który jednakowo jest śmiertelnym strzałem. Kennedy zostaje trafiony w głowę od przodu. Odchyla się do tyłu w lewo. Fragmenty czaszki na bagażniku i Jackie Kennedy wspina się na tył samochodu by je odzyskać. Tak zeznała przed Komisją Warrena pod przysięgą.

Na Dealey Plaza następuje panika. Strzelcy szybko rozmontowują broń i zostawiają tylko tą która pierwotnie ma należeć do Oswalda. Jeden z policjantów biegnie w stronę parkanu w pobliżu płotu. Spotyka tam ludzi podających się za agentów służb specjalnych. Sprawdzono wszystkich agentów specjalnych w Dallas i żadnego nie było na placu Dealey ani przed ani po strzelaninie. Szef służb pojawił się w Dallas ok 12:55. Policja na miejscu aresztowała 12 osób.  Nie odnotowano tego nigdzie. Jakichś włóczęgów wyciągnięto z pociągu, przeprowadzono przez plac i sfotografowano. Żadnych świadków aresztowania. Wszędzie natomiast było pełno osobników podających się za agentów służb specjalnych.
Kim byli naprawdę? Być może spiskowcami, informatorami, działali na czyiś rozkaz…

Gdzie w czasie tych wszystkich wydarzeń był Lee Harvey Oswald?
Około 12:20 wychodząc obejrzeć przejazd prezydenta, jedna z pracownic składnicy książek widziała go w Sali śniadaniowej na drugim piętrze. Stojący ludzie na ulicy ok godziny
12:15 – 12:20 widzieli ludzi z karabinami w oknie szóstego piętra. Nie mógł to być Oswald.
Widział ich także jeden z więźniów z celi na 6 piętrze więzienia przyległego budynku do magazynu książek. Kilka minut po zamachu jeden z policjantów widzi Oswalda w Sali śniadaniowej na 2 piętrze. Komisja Warrena chce natomiast abyśmy uwierzyli, że po trzech strzałach oddanych w ciągu 5,6 sekund, Oswald zostawia trzy starannie ułożone łuski, w pobliżu miejsca skąd strzelał, usuwa z broni odciski palców, ukrywa ją w przeciwległym końcu magazynu, zbiega w dół sześć pięter i zjawia się opanowany, spokojny na 2 piętrze. Wszystko to w najwyżej 90 sekund.
Co ciekawe… Istnieje zdjęcie zrobione przez jednego z reporterów w momencie przejazdu kolumny prezydenckiej która mijała składnicę książek. Widać na nim Oswalda patrzącego na przejeżdżającą kawalkadę:



Nie ma żadnych dowodów na to że Oswald jest zabójcą. Wręcz przeciwnie. Powyższe fakty mogą twierdzić śmiało, że nic wspólnego z zamachem nie miał. Idąc jednak tropem Komisji Warrena, załóżmy że jest jedynym zabójcą. Może swobodnie opuścić budynek. Im dłużej zwleka tym bardziej ryzykuje, że budynek zostanie otoczony. Wychodzi najbliżyszmi schodami? Nie… Widziany jest przez jedną z pracownic kiedy spokojnie udawał się do najbardziej oddalonych frontowych drzwi, gdzie gromadzili się policjanci. Biorąc pod uwagę, że stamtąd padły trzy strzały, dziwne, że nikt nie obstawił hurtowni od razu. Oswald wychodzi wraz z innymi pracownikami składnicy. Kiedy jednak dotarło do niego że faktycznie zabito Kennedy’ego, wiedział, że ma kłopoty. A może nawet że jest kozłem ofiarnym? Być może to rzeczywiście on w teleksie kilka dni wcześniej ostrzegał przed zamachem.

Godzina 13:00
– Oswald wraca do domu pół godziny po rzekomym zabójstwie. Bierze rewolwer i wychdzi kilka minut po 13.00. Między godziną 13:10 a 13:15 półtora kilometra dalej zabito policjanta Tippita, mimo tego że nikt nie widział Oswalda, rząd utrzymuje, że przebył tą odlęgłość . Jeśli wierzyć tej teorii, to Oswald musiałby przebiec 2 kilometry od 6 do 11 minut, popełnić morderstwo i przejść około kilometr do kina Teksas, gdzie znalazł się przed 13:30. Być może Oswald faktycznie musiał zabić policjanta, chcą uwiarygodnić się w spisku do jakiego był włączony? Skoro miał zostać kozłem ofiarnym, sam wiedział co ma się zdarzyć tego dnia w Dallas, musiał zrobić coś do utwierdziłoby społeczeństwo w teorii o szalonym, samotnym zamachowcu. Ale dlaczego miałby zabijać policjanta jeśli rzekomo wcześniej strzelał do prezydenta? Świadkowie zabójstwa Tippita albo nie są wzywani na konfrontację albo całkowicie odmawiają indentyfikacji mordercy.

Wcześniej jednak, około godziny 12:44 –  policja podaje rysopis zamachowca odpowiadający sylwetce Oswalda. Być może te okoliczności wyjaśniały przyjazd policjanta Tippita w okolice miejsca zamieszkania gdzie wynajmował pokój. Jak wspomniałem wcześniej około godziny 13:30 udaje się do kina Teksas. Zapewne zaczyna zdawać sobie sprawę w co został wplątany.Kino mogło być miejscem wcześniej ustalonego spotkania. Kiedy wchodził do niego, świadkowie widzący go, wzywają policje. W wyniku tego wezwania przyjeżdżają radiowozy z ponad 30 policjantami. Wydaje mi się, że ktoś zapewne wiedział gdzie będzie Oswald o tej porze. Miejsce, czas, okoliczności jego aresztowania były także z góry zaplanowane. Zdecydowano o tym na najwyższych szczeblach władzy. Kiedy wyprowadzają go z kina, tłum obrzuca go wyzwiskami.
Podobna sytuacja do tej z Procesu Franza Kafki w jakiej był Józef K. Oswaldowi nie podano żadnych powodów aresztowania, nie wiedział o co jest oskarżony.

Na komendzie zostaje oskarżony o zabójstwo policjanta Johna Tippita. I teraz co najważniejsze… nie zapewniono mu żadnego adwokata, nie nagrywano przesłuchań, nie ma żadnego stenogramu z przesłuchania Oswalda pomimo tego że był przesłuchiwany 2 dni. Nie wiadomo zatem co powiedział policji. Do dzisiaj nie ma żadnego protokołu z zeznań. A przecież nawet przy najdrobniejszym przestępstwie sporządza się raport, spisuje się zeznania na piśmie które trafiają do akt podejrzanego. Tutaj nie było nic a mówimy o zabójstwie prezydenta. Lub po prostu o udziale w zamachu. 23 listopada rankiem, zostaje oskarżony o zabójstwo prezydenta Kennedy’ego.
Media w ten sposób nagłośniły sprawę aby każdy element winy spadł na Oswalda.

Broń z której rzekomo miał strzelać Oswald była włoskiej produkcji.
Manlicher Carcano. Był to przestarzały karabin o dużym rozrzucie który nie nadawał się na karabin snajperski. Dodatkowo broń była zbyt wolna aby oddać z niej 3 strzały w ciągu 5,6 sekund. Bo tyle właśnie czasu miał rzekomo potrzebować Oswald na oddanie strzałów w szybko jadącym samochodzie. Broń została znaleziona w magazynie książek tuż po zabójstwie. Co ciekawe, badanie nie wykazały obecności odcisków palców Oswalda lub jakiejkolwiek używalności tej broni. FBI stwierdziło, że żadne strzały z tej właśnie broni paść nie mogły. Po aresztowaniu Oswalda, pobrano próbki z jego policzków i nie znaleziono żadnych śladów prochu. Także nie stwierdzono żadnych odcisków palców Oswalda na tej broni. Po tygodniu jednak odesłano ją do Dallas i nagle zwykły policjant znajduje na niej odciski palców… Oczywiście mogli je zdjąć w kostnicy tuż po jego śmierci, ale nie ma na to żadnych dowodów. Kolejny dowód na to jak bardzo Komisja Warrena myliła się w swoich tezach o pojedynczym, samotnym zabójcy.
Wiele faktów jednak przemawiało za winą Oswalda. Począwszy od swojej żony Mariny, która w wywiadzie tuż po aresztowaniu męża, nazwała go bardzo brutalnym i niebezpiecznym człowiekiem, jednocześnie stwierdzając, że to właśnie on na pewno zabił Kennedy’ego – po słynne zdjęcie Oswalda znalezione w garażu ich wspólnej przyjaciółki Janet Willams.

Zdjęcie oczywiście jest fałszywe i udowodniono je jeszcze tamtym czasie. Na tej podstawie zdecydowałem się mniej więcej je opisać. Nie posłużyło to jednak do jakiejkolwiek zmiany postępowania wobec Oswalda. Na konferencji prasowej mówił do dziennikarzy:

Oswald: Nie wiem o co jestem oskarżony. Nie przestawiono mi żadnych zarzutów. Nie mam pojęcia w jakiej jestem sytuacji.
Reporter: Zabił pan prezydenta?
Oswald: Nikogo nie zabiłem, o zamachu dowiedziałem się z gazet, jestem kozłem ofiarnym.
Reporter: Pracował pan w magazynie książek.
Oswald: Tak, pracowałem, wiem tylko, że stamtąd oddano strzały.Reporter: Co pan zrobił ze strzelbą ?

I w tym momencie natychmiast wyprowadzono Oswalda z sali gdzie odbywała się konferencja.


24 listopada, po dwóch dniach przesłuchań, policja postanawia przetransportować Oswalda z aresztu w Dallas do więzienia stanowego. Była godzina 11:20 kiedy wyprowadzano go z podziemnego parkingu policyjnego. W pewnym momencie podbiegł do niego człowiek i strzelił kilkakrotnie zabijając Oswalda. Mordercą okazał się Jack Ruby vel. Jack Rubinstein znany policji właściciel nocnych klubów w Dallas, silnie powiązany ze światem przestępczym. Nasuwa się teraz kolejne pytanie. Jak to jest, że władze znający Ruby’ego wydają mu akredytację aby mógł znaleźć się w miejscu gdzie wyprowadzano najważniejszego świadka, lub też po prostu skazanego w całym postępowaniu? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, kolejny raz musimy odnieść się do filmu Zaprudera, jako jedynego dowodu. Na jednym ze zdjęć tuż na końcu filmu widać zamachowca którym był bez wątpienia płatny zabójca CIA. Został zatrudniony w policji w Dallas na trzy tygodnie przed przyjazdem prezydenta. Dwa dni po zabójstwie, ten sam człowiek wpuszcza na parking policyjny Jacka Ruby’ego który zabija Oswalda na oczach policjantów, fotoreporterów, kamer oraz telewidzów. Zabija wroga publicznego nr. 1 który mógł dać świadectwo prawdzie… Nikt nie opłakuje Oswalda którego pochowano w lichym grobie z tabliczką z jego nazwiskiem. Kłamstwa i plotki o nim obiegają cały świat. I co ciekawe, pojawia się kolejna sprzeczność z zamachem i samą osobą Oswalda.

O godzinie 19:00 czasu Dallas, aresztowano Oswalda za zabójstwo Tippita. To była godzina 14:00 czasu Nowo Zelandzkiego następnego dnia. Miejscowe gazety miały już cały materiał o nikomu nieznanym 24-letnim Oswaldzie. Zdjęcia, szczegóły biograficzne, z Rosją włącznie. I w gazetach pisano, że sam zabił prezydenta pomimo, że w Dallas dojście do tego zdarzenia trwało jeszcze ponad cztery godziny. Preparowano tą historię już na samym początku tak samo jak preparuje się ją 50 lat. Oswald bez wątpienia od początku był przygotowywany do roli kozła ofiarnego. A poza tym… Jak to jest, że szefa służb specjalnych, ważnego oficera z Pentagonu wysyła się na biegun północny dla wykonania pracy którą mógł wykonać każdy oficer na mniejszym szczeblu? Odpowiedź nasuwa się jasna i oczywista. Gdyby taki oficer pozostał w Waszyngtonie, miałby obowiązek zorganizować ochronę podczas wizyty prezydenta w Teksasie. Istnieją także dowody, że ktoś polecił 112 Grupie wywiadowczej z Fortu Hudson pozostanie w koszarach, mimo protestów jednego z głównych dowódców.

Wcześniej już wspominałem, że to właśnie Dallas w Teksasie było miastem niesprzyjającym Kennedy’emu które oskarżało go o zdradę stanu. W takich wypadkach tym bardziej wzmacnia się ochronę i analizuje się wszelkie możliwe ogniska ruchów zamachowców. Nikt nie pozwoliłby jechać prezydentowi w otwartym samochodzie. Miesiąc wcześniej został tam zaatakowany ambasador przy ONZ. Właśnie w Dallas. Służby Specjalne miałyby za zadanie przyjechać wcześniej, zbadać trasę i sprawdzić każdy budynek. Nad trasą przejazdu nie byłoby ani jednego otwartego okna. Snajperzy kontrolowaliby teren. Gdyby tylko ktoś otworzyłby okno, natychmiast podniesiono by alarm. Agenci Służb specjalnych wtopieni w tłum obserwowali by paczki, ludzi, drzewa, płaszcze. Nawet nikt nie mógłby otworzyć parasolki. Samochód nie mógłby skręcić z Huston w Elm Street bo sama zmiana trasy była by nie dopuszczalna w ostatniej chwili. Ludzie stojący na trasie przejazdu, czuliby obecność każdego agenta na ulicach, tuż obok siebie.
Nie ma wątpliwości że bardzo pogwałcono podstawowe zasady ochrony. Powiedzmy, że jest to kolejny dowód na istnienie spisku. Tylko służby specjalne przy współpracy z najwyżej postawionymi organami władzy, miały możliwość doprowadzenia do tak wielkiej tragedii.  22 listopada w dzień zamachu przyjechali do Dallas ludzie z wywiadu wojskowego. Zapewne nie w celu ochrony prezydenta.  O godzinie 12:34, kilka minut po zamachu następuje awaria sieci telefonicznej w Waszyngtonie. W samolocie wiozącym ciało prezydenta Lyndon Johnson odbiera z centrali Białego Domu wiadomość o pojedynczym zabójcy. Podobne zdarzenie jak z tą gazetą uprzedzającą wydarzenia w Dallas dzień wcześniej. Ministrów nie było, grupy porządkowe były w powietrzu, telefony nie działały by uniemożliwić przepływ informacji. Niczego nie pozostawiono przypadkowi, lecz celowemu działaniu. Kennedy został sam.

Błyskotliwość wszystkich kłamstw i epicka wspaniałość pogrzebu Kennedy’ego zamazały oczy społeczeństwu Amerykańskiemu i zakłóciły sens jakiejkolwiek logiki.
Hitler powiedział: „Im większe kłamstwo, tym łatwiej ludzie w nie wierzą.”
Lee Harvey Oswald, samotny szaleniec, chcący zwrócić na siebie uwagę przez zabicie prezydenta był pierwszym z wielu kozłów ofiarnych. W kolejnych latach Robert Kennedy, Martin Luther King, ludzie walczący o zmiany i pokój, niebezpieczni dla zwolenników wojny dołączą do niego, zabici przez samotnych szaleńców. Morderstwo staje się mało znaczącym aktem samotnika. Wszyscy stajemy się Hamletami, synami uśmierconego władcy, którego mordercy zasiadają na tronie. Duch Kennedy’ego wskazuje nam skryty zamach na ideały Ameryki. Zmusza nas wszystkich, żyjących w obojętnie jakim kraju, do zadawania pytań –  Czym jest konstytucja?
Ile warte jest nasze życie?
Jaka jest przyszłość demokracji jeśli prezydent najpotężniejszego kraju na świecie zostaje zabity w dziwnych okolicznościach i przez 50 lat nikt nie potrafił jasno i otwarcie wskazać winnych takiej zbrodni?
Do ilu zbrodni jeszcze dojdzie które zostaną uznane za atak serca, samobójstwo, przedawkowanie?
Lee Harvey Oswald zostaje zabity przez Jacka Ruby’ego. Ten umiera w więzieniu na chorobę nowotworową której nigdy takowej u niego nie stwierdzono. David Ferrie, kolejny z ważnych świadków. Współautor rozmów, być może planów dotyczących krzyżowego ognia… Znaleziono go w mieszkaniu martwego. Lekarz stwierdza, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Clay Shaw umiera na raka płuc w 1974 roku, przeddzień kiedy miał złożyć zeznania w ponownie otwartej sprawie dotyczącej zamachu z Dallas.
Co najmniej 44 naocznych świadków ginie w przeciągu 3 lat. Ludzie którzy widzieli zamach, miejsca z których oddawano strzały, ludzie na wysokich stanowiskach, ginęli w tajemniczych okolicznościach. Tego typu sytuacje powtórzyły się gdy wznowiono oficjalne dochodzenie w 1977 roku. Ludzie którzy mieli zostać wezwani przed komisję, ginęli bo mieli dać świadectwo prawdzie.

„Zdrada nie popłaca” – pisał angielski poeta. Dlaczego? Bo gdyby popłacała, nikt nie nazwałby ją zdradą. Po zabójstwie prezydenta, Amerykanie nie mieli dostępu przez kilka lat do filmu Zaprudera, zdjęć z autopsji. Setki dokumentów przecież mogłyby wyjaśnić i udowodnić już w tamtym czasie, że był to spisek lub prawdopodobny zamach stanu.
Dokumenty były niszczone przez rząd. Zbierały się komisje aby rozwiązać tą sprawę, napisano już wiele książek, publikacji i nadal jest wiele wątpliwości, złych faktów.
Wszystko to kryje się pod nazwą Bezpieczeństwo Narodowe. Jednakże jakie bezpieczeństwo narodowe pozwala odebrać władzę społeczeństwu i ustanowić w kraju niewidzialny rząd?
Zabrzmi to może brutalnie…. Ale takie bezpieczeństwo narodowe ma ten sam smak, barwę,
wygląd jak to co nazywamy faszyzmem…
Planów zamachu na Kennedy’ego przecież nigdzie nie było napisanych. Nie ma i nigdy nie było dokumentów ściśle tajnych które mówiłyby o planach zabójstwa, sposobie przeprowadzenia. Nie ma żadnych winnych. Pięć kul, jedna ślepa. Wysoko postawieni ludzie na szczeblach władzy zawsze mają wiarygodne wytłumaczenie, dlatego że dowody jakichkolwiek powiązań są ściśle utajnione. Tylko wtedy w zabójstwie rządzącego biorą udział jego współpracownicy. Dzień po pogrzebie Kennedy’ego, 26 listopada, Lyndon Johnson podpisuje ustawę 273 która przekreśla jakiekolwiek zamiary pokojowe JFK. Ta ustawa zezwalała na operacje przeciwko Wietnamowi Północnemu i wywołała incydent w Zatoce Tonkińskiej. Nic innego jak tylko polityka siły…

„Nie ma ludzi nie winnych. Są tylko tacy którzy dobrze ukrywają swoje winy”

IX. Film „Zaprudera”
Abraham Zapruder, miejscowy biznesmen zostawił tamtego dnia 22 listopada 1963 roku, największy dowód w największej zbrodni XX wieku. Ten film jak już pisałem wcześniej, leżał w ukryciu przed społeczeństwem Amerykańskim, kilka lat. Rząd nie zdecydował się go ujawniać tuż po zamachu. I dziwię się, że tak oczywisty dowód nie został wykorzystany choćby w zamykającym sprawę, Raporcie Komisji Warrena. Dzisiaj, po kilkudziesięciu latach można powiedzieć, że rozwiewa wszelkie wątpliwości co do tamtego dnia i chyba słusznie rząd ukrywał go przez wiele lat przez opinią publiczną.
Co takiego jest znaczącego na tym filmie?
Przede wszystkim ostatni strzał oddany do prezydenta. Komisja Warrena stwierdziła, że wszystkie strzały padły z magazynu książek.
Na filmie widać strzał z przodu co jest efektem odchylenia głowy w lewo i na dół. Kolejną zagadką jest człowiek z parasolem. Dlaczego ktoś używa parasola kiedy nie pada? Był listopad. Nie było gorąco. Słońce nie świeciło na tyle mocno aby zasłaniać się przed nim. Nie był także potrzebny parasol od deszczu. Wiadomo natomiast że przez cały dzień 22 listopada nic nie zapowiadało się na zmianę pogody, a wręcz pogoda była idealna.

Na filmie widać idealnie moment otwarcia parasola podczas gdy samochód wyłania się zza znaku drogowego. W tym samym momencie następuje pierwszy strzał kiedy Kennedy chwyta się za gardło. Jednocześnie samochód zwalnia do 17 km/h co jest oczywiście czynnością wbrew zaleceniom służb specjalnych. Później widać strzał w plecy kiedy prezydent odchyla się do przodu, oraz wspomniany wcześniej śmiertelny strzał w głowę. W sumie nic dziwnego że film ujrzał światło dzienne wiele lat po raporcie Komisji Warrena. Społeczeństwo Amerykańskie musiało zostać uświadomione w przekonaniu, że nie było innej możliwości zabójstwa JFK. Dzisiaj ten film jest oczywistym dowodem zaniechań i błędów…



X. Komisja Warrena
29 listopada 1963 roku prezydent Lyndon B. Johnson powołuje komisję mającą na celu wyjaśnienie okoliczności zamachu. Na jej czele stanął sędzia sądu najwyższego -
Earl Warren. W skład komisji wchodzili:
- Thomas Hale Baggs – Członek Izby Reprezentantów
- John Sherman Cooper – Senator
- Allen Dulles – Były dyrektor CIA
- Gerald Ford – Członek Izby Reprezentantów, późniejszy wiceprezydent i prezydent USA
- John McCloy – Były prezes Banku Światowego
- Richard Russell – Senator

27 września Komisja kończy pracę i sporządza końcowy raport który miał podtrzymywać wersję o pojedynczym zabójcy. Jak się okazuje dzisiaj był on całkowicie kłamliwy i nieprawdziwy. W raporcie możemy wyczytać między innymi o momencie zamachu, udzieleniu pierwszej pomocy w szpitalu w Parkland oraz o osobie samego Lee Harveya Oswalda.
Ja wybrałem kilkanaście tez tych najważniejszych oddających nieprawdziwość raportu.

* O godzinie 12:30 prezydent jadąc w otwartej limuzynie został śmiertelnie ranny strzałami z karabinu. Ranny został także gubernator Connally. Jedna kula przeszła przez szyję prezydenta, kolejny pocisk który był śmiertelny, rozbił prawą część czaszki. Gubernator został także ranny w plecy, po prawej stronie klatki piersiowej, w prawy nadgarstek oraz w lewe udo.

* Dokładny czas zamachu został ustalony na podstawie zeznań czterech świadków. Agent specjalny Rufus W. Younglood zauważył godzinę 12:30 na elektrycznym zegarze na szczycie budynku składnicy książek.

* Wiliam Greer, kierowca prezydenckiego samochodu jechał z prędkością od 7 do 22 km/h. Po oddaniu pierwszego strzału samochód zwolnił do 17 km/h.

* Prezydent siedząc po lewej stronie na tylnym siedzeniu spojrzał w lewo i pomachał do tłumów na trasie przejazdu. Usłyszał dźwięk podobny do szumu motocykla i okrzyk Gubernatora Connally’ego co spowodowało  ze spojrzał w lewą stronę. Pani Kennedy nagle zobaczyła jak mąż podniósł lewą rękę do gardła. Następnie usłyszała drugi strzał i zobaczyła prezydenta z czaszką rozdartą przez kulę. Przytuliła do siebie śmiertelną ranę męża wołając „O mój Boże, zabili mojego męża. Kocham Cię Jack.”

* Gubernator Connally zeznał, że poznał pierwszy odgłos karabinu i natychmiast przyszło mu do głowy, że jest to zamach.

* Pani Connally podobnie jak jej mąż, także usłyszała hałas karabinu. Patrząc przez prawe ramię zauważyła krew oraz to, że prezydent miał obie ręce na swojej szyji. Widziała jak upadał z pustym wyrazem twarzy. Roy Kellerman – jeden z ochroniarzy miał usłyszeć jak prezydent mówi: „Boże zostałem trafiony.” Później miał powiedzieć do kierowcy:
„Jedźmy stąd, strzelają do nas.”

* Kierowca Wiliam Greer usłyszał hałas który dobiegał od rykoszetu z jednego z motocykli prezydenckiej obstawy. Kiedy usłyszał ten sam dźwięk zobaczył jak gubernator Connally upada na fotel. Roy Kellerman powiedział do kierowcy: „Wynoś się stąd szybko” i nagle usłyszał „lawinę strzałów” w ciągu 5 sekund od pierwszego hałasu.

* Pierwszym lekarzem który zobaczył rannego prezydenta był dr. Charles Carrico. Twierdził że Kennedy był bardzo blady, miał powolny, skurczowy oddech. Nie wykonywał żadnych ruchów. Miał otwarte oczy i rozszerzone źrenice bez jakiejkolwiek reakcji.

* Doktor Carrico zauważył dwie rany. Małą ranę postrzałową w przedniej części szyi i rozległe rany na głowie prezydenta, gdzie brakowało sporej części czaszki. Zauważył rozdrobnienie tkanki mózgowej. Carrico widział na plecach prezydenta dwie rany które jak twierdził zagrażały życiu prezydenta. Ponadto zauważył na ciele prezydenta liczne stłuczenia i krwiaki.

* Do ratowania prezydenta natychmiast przystąpił doktor Malcolm Perry. Stwierdził, że poczuł impuls na udzie. Następnie wykonał zabieg tracheotomii. Pomogło to w krótkim czasie dostarczyć powietrza w taki sposób aby krew miała możliwość lepszego przebiegu. U prezydenta wykryto udowy puls.

* Lekarze stwierdzili, że w przypadku braku jakiejkolwiek odpowiedzi neurologicznej lub też ruchów serca, wysiłki zmierzające do przywrócenia życia prezydenta są bezcelowe. Po godzinie 13:00, ks. Oskar Huber dał konającemu prezydentowi ostatnie namaszczenie. Kilka minut później dr. Clark, jeden z ratujących prezydenta lekarzy, stwierdził zgon.

* Oficjalną przyczyną śmierci były poważne obrażenia głowy. Stwierdzono, że prezydent Kennedy mógł przeżyć uraz szyi ale rana na głowie była zbyt ciężka. Kiedy odwieziono go do szpitala, jeszcze żył. Lekarze stwierdzili wówczas bicie serca. Wysiłki lekarzy wówczas były bardzo nieskuteczne.

* Krótko po zamachu, na szóstym piętrze składnicy książek znaleziono karabin Manlicher Carcano o numerze seryjnym 2766. Karabin został zamówiony i wysłany do osoby o nazwisku Alex Hidell.

* Zamówienie na broń oraz adres zwrotny na kopercie jest pismem należącym do Lee Harveya Oswalda. Porównano jego pismo do tego które była na listach pisywanych do jego żony Mariny.

* Lee Harvey Oswald po aresztowaniu spędził 48 godzin na posterunku policji w Dallas. 24 zaplanowano przeniesienie go do więzienia okręgowego.  O godzinie 11:21 gdy wyprowadzano go na parkingu policji, podbiegł do niego Jack Ruby który strzelił, raniąc go śmiertelnie.

* W rozdziale mówiącym o Oswaldzie, wszystko wskazuje na to, że działał sam. Nie ma dowodów, że miał wspólników lub że był zaangażowany w jakikolwiek spisek skierowany w celu zabicia prezydenta. Pozostaje więc pytanie. Co takiego skłoniło Oswalda do opracowania i przeprowadzenia zamachu na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Możliwym powodem – cytując dalej raport Warrena – było jego zaangażowanie do marksizmu i komunizmu, istnienie jakiegoś osobistego żalu, chęć dokonania zmian w strukturze społeczeństwa lub po prostu chciał przejść do historii jako samotny zamachowiec uśmiercający najważniejszą osobę w kraju.

* Komisja Warrena twierdzi ponadto że motywy takiej zbrodni należy analizować pod względem samego charakteru jak i stanu umysłu zabójcy. Oswald tuż po zabiciu prezydenta zostaje zamordowany więc trudno dotrzeć do jakichś ostatecznych wniosków.

* Powodem zabójstwa prezydenta przez Oswalda było kształtowanie się jego osoby na zabójcę. Według zdarzeń, zeznań świadków, przyjaciół i żony, Oswald był człowiekiem głęboko wyobcowanym ze światem. Cechowała go izolacja od innych, frustracja oraz pasmo życiowych porażek. Miał bardzo mało bliskich relacji z innymi ludźmi oraz wydawał się mieć trudności w znalezieniu dla siebie upragnionego, stałego miejsca w życiu.

* Ludzie widzieli w nim cichego człowieka. On sam siebie postrzegał jako żołnierza doskonałego. Jego żona zeznała, że takim ideologiom wielkości, towarzyszyła presja. Miał wielką wrogość wobec swojego otoczenia. Wyrażał cechy buntownika. Najpierw uciekł do Związku Radzieckiego, później chciał uciekać na Kubę, grożąc że porwie nawet samolot do tego celu.

XI. Epilog
William Shakespeare napisał kiedyś o upływającym czasie i jego potędze. Według niego polega ona na tym, że uspokaja walczących królów, demaskuje kłamstwo i wyciąga prawdę na światło dzienne. Jakże dzisiaj, po kilkudziesięciu latach od tragedii w Dallas, te słowa nabierają większego znaczenia. Dysponujemy już dowodami które jasną mogą określić kto jest winny zabójstwa Johna Kennedy’ego. Teraz nikt już się nie będzie krył za Bezpieczeństwem Narodowym.

22 listopada 1963 roku miał miejsce zamach stanu. Jego bezpośrednim i tragicznym skutkiem było odwołanie decyzji Kennedy’ego o wycofaniu wojsk z Wietnamu. Wojna to największy interes każdego narodu. Także Ameryki. Kilkaset miliardów dolarów rocznie.
JFK zginął w wyniku spisku zaplanowanego na najwyższych szczeblach władzy począwszy od niechętnego do niego od początku Lyndona Johnsona, FBI, CIA której odebrał wszelkie przywileje, armię, aż po tajne służby i Pentagon.
Była to publiczna egzekucja i mord na zlecenie kryty przez zwolenników w Białym Domu włączając w to także szefa FBI Edgara J. Hoovera.  Zabójstwo Kennedy’ego zrobiło z niego krótkotrwałego urzędnika, groźnego dla ludzi którzy nie chcieli zmian, pokoju oraz kraju bez prowadzenia wojny. Jego praca polegała na mówieniu o upragnionym przez naród pokoju, podczas gdy w kongresie broniono interesów przemysłu zbrojeniowego.
To ludzie muszą tworzyć sprawiedliwość, a nie jest to łatwe wtedy kiedy prawda jest zagrożeniem dla władzy. Przecież to właśnie prawda jest najwyższą wartością. Ale jeśli rząd zabija prawdę, jeśli nie można go szanować, to nie jest to kraj w jakim wszyscy chcielibyśmy się urodzić, w nim żyć i w jakim chcielibyśmy umrzeć. Zabójstwo Johna Kennedy’ego było najstraszliwszym wydarzeniem w dziejach życia politycznego każdego demokratycznego narodu. Tylko takie wydarzenia pokazują słabość państwa i brak poszanowania dla społeczeństwa które tą władzę wybiera i nie pragnie niczego innego jak tylko życia w spokoju.